Czyli dzielnica Miraflores w Limie, stolicy Peru.
Ostrzegano nas przez niebezpieczeństwami czającymi się w Limie. Kradzieżami z bronią w ręku, nieoznakowanymi taksówkami wywożącymi niewiadomogdzie.
Ale nie w Miraflores.
Bezpieczne miejsce. Zieleń, palmy, ocean. Wieżowce, hostele, sklepy.
Biegaliśmy w poranek wielkanocny wzdłuż klifów. Rozbudzający się dzień szybko zmierzał w stronę parnego upału.
Zastanawiałam się - gdzie my jesteśmy?
Sporo białych biegało. Specjalnie wyznaczone ścieżki dla rowerów. Czysto, schludnie, zielono.
Żeby dbać o siebie trzeba mieć na to czas i pieniądze.
Co to za miejsce na ziemi?
Niby Lima, niby Ameryka Południowa - ale zupełnie inaczej. Kontrast Miraflores i innych miejsc w miastach które widzieliśmy w naszej podróży kuł w oczy.
Bezpiecznie i ładnie jak w rezerwacie. Rezerwacie dla gringo.
Komentarze
Prześlij komentarz