Pan w niemodnych ciuchach i z ubytkami w zębach. Ulicznej modzie małych miasteczek daleko do efektów z "Metamorfozy" w TV i koszul nonszalancko częściowo włożonych w spodnie. Bazarowe trendy, kolory nie na czasie i bluzki z angielskimi napisami bez znaczeń. Dzieciaki nie odpychają się na biegowych rowerkach, ale śmigają z doczepianymi kółkami i niepotrzebnym kijem doczepionym z tyłu. Wspomnienia z czasów mojego dzieciństwa. W dużym mieście wydaje się, że wszystko mknie do przodu. Zagraniczni turyści, korporacje i studenci. Wszyscy znają angielski i choć podstawy korpomowy. Zero waste i food trucki. A tutaj czas płynie wolniej. Wcale znowu tak wiele się nie zmienia przez te mijające lata. Ławeczki przed domem, pnące się intensywnie barwne róże. Feeria kolorów w ogródkach. Spokój. Grill i palenisko pod piętrowymi blokami w lesie. W taki upał nagie klaty i wystające brzuszki za kierownicą i na osiedlowym podwórku.
"Ze wszystkich kluczy do domów najważniejszy jest wędrownych ptaków klucz"