Bo zanim jeszcze zdobyliśmy najwyższy szczyt w Polsce ... Osiągnęliśmy chorwackie 1830 m n.p.m . To był czerwiec, była wiosna (choć tam już jak lato), były zachwyty, namiot rozbijany na dziko, kuskus na tysiąc sposobów, pierwsze wiśnie na opuszczonym kempingu... i wszelkie podróżnicze radosne troski, które cudownie odrywają od codzienności. I było też chorwackie pranie, rzecz jasna.
"Ze wszystkich kluczy do domów najważniejszy jest wędrownych ptaków klucz"