Lato. Sierpień. Przedostatni weekend sierpnia. Siedem lat temu (właśnie to sprawdziłam... SIEDEM lat temu!) byłam na Gorcstoku . Wspominam z rozrzewnieniem. Umawianie się na wspólny wyjazd na górskim forum, nocne wędrówki w górę. Spotkanie mnóstwa nowych ludzi, klimat koncertów i środowiska SKPB . Baza namiotowa, woda ze źródełka. Myśli, że też chciałabym na kurs przewodników beskidzkich (czy tam górskich). Ludzie w czerwonych polarach i z tajemniczą dla mnie górską wiedzą. Zaczarowanie tą atmosferą. Poezja śpiewana. Piosenki nie znane, ale chwytające za serce. Święty Mikołaju, opowiedz jak tu było, jakie pieśni śpiewano, gdzie się pasły konie... W dzień odsypianie nocnych śpiewów przy ognisku. Ognisko płonęło i gitary grały aż po świt. Wschód słońca na polanie i panorama szczytów, które eksperci w czerwonych polarach rozpoznawali. Zachwyt. Chciałam kiedyś tam wrócić. I udało się w tym roku.