Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Dlaczego warto wybrać się w drogę?

Zakochałam się w rowerowych podróżach. Pierwszy raz - już na trzydniowej rowerowej majówce wzdłuż Wisły . Potem tliła się w głowie myśl o dłuższej rowerowej drodze. Do realizacji doszło w czerwcu 2017.  A dlaczego pojechaliśmy akurat w czerwcu? Bo to najdłuższe dni w roku. Te dni, w które zwykle czekało się na szkolnym boisku na upragnione wakacje. Te dni, w sesyjnej gorączce, w które trzeba było przyswoić wiedzę z wykładów z całego roku...  My w tym roku w czerwcu ruszyliśmy w drogę! ;) no i pranie z rowerowej podróży ;) Dlaczego warto wybrać się w drogę?

Impresje spod rosyjskiej granicy

granica... i tematycznie - obuwnicze pranie zza siatki ;) Rowerowy Szlak Green Velo wiedzie wzdłuż granic Polski. I to tych najciekawszych. Wschodnich. Granic z państwami, do których nie ma tak łatwego dostępu jak do krajów Unii Europejskiej. Ukraina, Białoruś, Rosja.  Już pierwszego dnia naszej rowerowej tułaczki doświadczyliśmy bliskości zamkniętej granicy.  Kawałek za Przemyślem, Budzyń. Jeden z pierwszych Miejsc Obsługi Rowerzystów na naszej drodze. Jakieś 1,5 km do granicy z Ukrainą. Rozpaliliśmy ogień na palniku kuchenki turystycznej, rozłożyliśmy nasz prowiant. Przekąsiliśmy co nieco. Błogi odpoczynek. Cisza, spokój, wokół lasy i jakieś domki. Przychodzą przyjaźnie nastawione kundelki, szare koty. Proszą o głaskanie. Pojawili się też panowie ze straży granicznej na motorach, zapytali co tutaj robimy. Jeden zaśmiał się, że wyglądamy przecież całkiem podobnie do rowerzystów na zdjęciach przy mapie Green Velo na MORze. No tak, jesteśmyprzecież tylko zwykły

Zdjęcia, których nie ma

Z rowerowej podróży mam takie kadry, których nie nadążyłam łapać obiektywem (wąskim – do niepełnej klatki wzięłam najlżejszy obiektyw: 50 mm. Te złapane kadry więc są dość... bliskie ). To będzie więc wyjątkowy wpis - bez zdjęć. Tekst o zdjęciach, których nie ma. Dotykanie cudzej codzienności.  Historie jakby podszyte stasiukową narracją. I to poczucie wolności, doświadczania życia... No to obrazki. Najpierw Przemyśl. Najchętniej zsiadłabym z roweru i robiła zdjęcia. Przed dworcem panowie taksówkarze.  Swojscy i mający obfitość czasu. Przywodzący na myśli tych  gruzińskich  mężczyzn, którzy cały dzień mogą spędzić na obradach o losach świata. Szczególnie w tak ciepłe dni, kiedy tym bardziej nie ma się gdzie spieszyć.  Jeden pan taksówkarz spod przemyskiego dworca stał przy swoim TAXI i moczył herbacianą torebkę we wrzątku w plastikowym kubku. I ten taksówkarz, i ta okolica dworca PKP w Przemyślu, i ta torebka herbaty w tym plastikowym kubku, i ta para unosząca się znad

Dymiący Wezuwiusz, starożytne Pompeje i chaotyczny Neapol

Dni robią się coraz krótsze, światu ubywa kolorów, a powietrze coraz bardziej nasyca się melancholią... Tradycyjnie w listopadzie polecieliśmy złapać trochę słońca przed zimą... :) Tym razem padło na Włochy . Bartek we Włoszech nie był nigdy, a ja tylko raz i tylko na chwilę - w Trieście przy granicy ze Słowenią . Celem naszego okołoweekendowego lotu był Neapol - który ponoć jest zupełnie inny od reszty włoskich miast... Trzeba więc jeszcze do Italii wrócić, i sprawdzić, czy rzeczywiście... reszta kraju nie tonie w śmieciach?!.. ;) włoskie miasteczka to skarbnica prania do fotografowania.. ;) pani opuszczała z balkonu różowe wiaderko na sznurku... ...pan na dole wpakował do niego zakupy - i wiaderko zostało wciągnięte na górę ;) Na Wezuwiusz pieszo?

Październik w górach

początek października, droga na Jaworzynę Krynicką Dzień Nauczyciela i wędrówka na Mogielicę w drodze na Ciemniak w imieniny Małgorzaty Bez dwóch zdań - najpiękniejsza pora roku w górach to jesień.  A październik to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc.  Zapraszam więc na fotograficzną wycieczkę po górach w tym przepięknym czasie polskiej złotej jesieni... :) Ale najpierw: obowiązkowa fotografia prania... z października sprzed dwóch lat ;) to urocze pranie (część prezentu ślubnego) czekało właśnie na ten moment.. ;) dzięki!

Na ukraińskie połoniny z bieszczadzkiej tęsknoty...

Podobno to najpopularniejsze marzenie bieszczadzkiego turysty przemierzającego polskie połoniny - móc przejść na tą mityczną ukraińską stronę ... skryte ukraińskie pranie Takie marzenie było i moim udziałem, gdy w 2011 roku pierwszy raz w stylu backpackerskim ;) wędrowałam z Klaudią po bieszczadzkich szczytach . Pamiętam te westchnienia i tęskne spojrzenia z Tarnicy, Halicza i Rozsypańca hen, tam, w dal, na wschód... Marzenie stosunkowo szybko udało się zrealizować, bo już w 2013 roku w powiększonym składzie włóczyliśmy się po  ukraińskich połoninach Świdowca . Było przepięknie... I od tamtej pory tęsknota za górami na Ukrainie regularnie do mnie powraca.  Nawet limeryk o tej tęsknocie powstał ! O, proszę bardzo! ;) Powrót platzkartą tam, gdzie  ukraińskie Kvasy otwierają swe wrota , by jako brudasy włóczyć się po błogich połoninach, w namiocie spać, nie wybrzydzać w winach… Zachwytów moc, a bez wydania grubej kasy. Tego lata coraz wyraźniej z mglis

Zaskakujące piękno słowackich gór, czyli jak z ferrat wybrać się w Fatry

Było tak, że pierwotnie marzyły nam się sierpniowe ferraty. Ja miałam chęć na przepaści, łańcuchy i zapierające dech w piersiach ekspozycje.  Orla Perć  na dobre rozpaliła we mnie tęsknoty do wysokogórskich wycieczek... :) Ostatecznie jednak ferraty zamieniliśmy na Fatry. ;) Niepoznane jak dotąd przez nas  żelazne drogi  jeszcze na nas poczekają, a w ten sierpniowy czas daliśmy się zaskoczyć górom słowackim. Ach, co to były za zaskoczenia!... słowackie pranie z okolic Wielkiej Fatry droga dookoła Wielkiego Rozsutca, w tle Stoh Wielki Rozsutec

Pokonanie legendy... czyli cała Orla Perć w jeden dzień (zupełnie niespodziewanie!)

wszystkie pięć stawów widoczne z Koziego Wierchu (kliknij i powiększ panoramę!)  Pierwotnie to właśnie Kozi Wierch miał być naszym upragnionym celem... obowiązkowa fotografia prania - nieco rozmazana w tle - w suszarni w Schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Jeszcze pół godziny temu myślałam, że idąc od Zawratu po Krzyżne wcale nie przeszłyśmy całej Orlej Perci. Byłam przekonana, że ten owiany legendą (ponoć) najtrudniejszy szlak Tatr zaczyna się od Świnicy... Uparcie twierdziłam, że tylko według indywidualnej klasyfikacji Gosi pokonałyśmy w czwartek całą Orlą Perć. Rozmyślałam, że jak tylko uda mi się tego lata przejść odcinek Świnica-Zawrat to będę szczycić się "całą Orlą w jeden sezon". Ku memu wielkiemu zaskoczeniu "indywidualna klasyfikacja Gosi" okazuje się jednak klasyfikacją ogólnie przyjętą... I Świnica wcale nie należy do Orlej Perci. Zatem przeszłyśmy całą Orlą Perć w jeden dzień! tak, tak - to

Green Velo porady praktyczne

   Jak przygotować się do wyprawy rowerowej  i o czym pamiętać w drodze? Po przejechaniu rowerami 1222 km wzdłuż wschodniej i północnej granicy Polski wzbogaciliśmy się o doświadczenia - którymi chcę się z Wami podzielić. :) Czy warto jechać Green Velo? Czy rowerowa wyprawa to dobry pomysł na wakacje? Wreszcie: jak spakować się na kilka tygodni do rowerowych sakw na bagażniku?...

Kobiety na Kostrzę!

Skoro na całą sobotę można wybrać się na męską wyprawę w dzicz... To czemu by nie wyruszyć na kobiecą wędrówkę po szlakach? - I tak zrodził się pomysł na sobotni babski wypad w góry. ;) pranie i góral pod balkonem (?...) z babskiego wypadu w góry ;) pranie, domek nad piaskownicą i mlecze! Organizacja na szybko, w pośpiechu i trochę po łebkach. Z doskoku, spontanicznie. Jak zwykle - trochę na ostatnią chwilę. Było przepięknie!

Podróż za granicę

Podczas wspólnego wieszania prania (!!!) B. stwierdził nagle: chciałbym ruszyć w podróż... . I we mnie zadrgała taka tęsknota - za podróżą. Nie, nie tylko w Polskę. Nawet nie w góry. Za prawdziwą podróżą za granicę ... Do ciepłych krajów. Do słońca. Do tylko "ciepłym krajom" właściwego odpoczynku. Jak choćby do hiszpańskiego Alicante . I tak zrodził się pomysł, żeby wykorzystać skrawek majówki - w gruncie rzeczy krótszy nawet od przeciętnego weekendu - i... wyjechać za granicę. pranie zza granicy i zza drzew ;) Wariacje na temat destynacji były przeróżne - oscylowały jednak w zasięgu dostępnych nam w tak krótkim czasie kilometrów. Spakowaliśmy się szybko i pobieżnie, gotowi na wszystko . Późnym wieczorem, po przepięknych wydarzeniach dnia sobotniego, wyjechaliśmy z Kocierza.  Wtedy padła ostateczna i nieco szalona decyzja - jedziemy nad Balaton .  i taki zachód słońca podziwialiśmy w ostatni dzień kwietnia nad Balatonem

"Szczyt siarką pachnący"... czyli debiut w "n.p.m"! ;)

Wpis wspomnieniowy - zatem i pranie ze wspomnień. Pierwsze, jakie pojawiło się na fotografii prania - prosto spod ukraińskich połonin Świdowca   Po występie w telewizji - czas na artykuł w gazecie! ;) Wcale nie miałam tworzyć z tej okazji osobnego wpisu. Ale tak mi się zebrało na wspomnienia... Pamiętam moje pierwsze zetknięcie się z Magazynem Turystyki Górskiej "n.p.m."... w "Szwagropolu" z Zakopanego.  To był wrzesień. Te wspaniałe, długie wakacje po maturze. Miałam w sobie dużo tęsknoty do górskich wędrówek i niewiele znajomych podzielających taką pasję. Jedną z tych nielicznych znajomych lubiących chodzić po górach była Klaudia. I właśnie z Klaudią jechałam wtedy na (chyba swoją pierwszą samodzielną?) górską wycieczkę. Tego pięknie słonecznego, wrześniowego dnia weszłyśmy na Grzesia i Rakoń w Tatrach. (Później zdobyłyśmy razem z Klaudią jeszcze niejedną górą... ;) M.in.: ukraińską Bliźnicę w paśmie Świdowca , Wysoką w Pieni

Fort Winnica wczesną wiosną

Fort 53a - Winnica i  Kawerna Wielkanoc . Razem z ekipą  Planety Dzika  eksplorowaliśmy dzikie zakątki Krakowa. Wczesna wiosna jest idealną porą na urbex. Forty Twierdzy Kraków zwiedzaliśmy z Bartkiem nie raz, tym razem była to jednak wycieczka z innymi pasjonatami urbexu ( polecam poczytać ich wpisy na ten temat ), no i moje zdjęcia prezentują lepszą jakość niż za dawniejszych naszych urbexowych przechadzek. ;)

Pałac w Szczekocinach

Mam takie zdjęcie z dzieciństwa gdzie razem z kuzynkami wychylamy się zza grubych kolumn pałacu.  Pałacu, gdzie moja mama chodziła do szkoły. Lekka mgła wspomnień sprzed lat. Przymykam oczy i widzę. Letnie sukienki. Popołudniowa wyprawa do Szczekocin. Ciepły, wakacyjny dzień. Pewnie niedziela. Zieleń parku. Tajemnicze zakamarki. Wspomnienia zapachów lata. Niedzielny smak lodów z rynku w Szczekocinach. Wtedy gałka lodów kosztowała 80 groszy. Jagodowe na śmietance smakują nadal tak samo niepodrabialnie, sprawdzałam. Tylko ceny już inne.  Chciałam zobaczyć te kolumny ze zdjęcia. Ten tajemniczy pałac i park ze wspomnień i historii rodzinnych. Pewnego szarego, marcowego dnia przy okazji wizyty u rodziny na wsi  odwiedziliśmy opuszczony i zaniedbany Pałac Dembińskich w Szczekocinach. 

Azorskie pranie na szklanym ekranie!

Tego jeszcze nie było!  Żeby fotografię prania z podróży pokazywać... w telewizji?! ;) O naszej podróży na Azory opowiadaliśmy w niedzielę 19 lutego 2017 w TVN24 BiS w ramach cyklu Pokaż nam Świat. Już wcześniej azorskie opowieści pojawiały się na portalu Góry i ludzie , można też było nas posłuchać w krakowskiej Cafe Szafe podczas slajdowiska z Portugalii ...  No i teraz - telewizja! ;) Zapraszam do obejrzenia rozmowy o azorskiej podróży. Wi ęcej prania z Azorów można zobaczyć (i o naszej podróży po Azorach można poczytać) tutaj na blogu . A poza oglądaniem zdjęć prania ;) zapraszam też  do zobaczenia innych moich fotografii --> http://oltarzewska.com.pl