Przejdź do głównej zawartości

Zima po włosku


Zaciągnęłam się ostatnim haustem włoskiego powietrza. Ostatnim oddechem ciepłego wieczoru. Oddechem powietrza bogatego zapachami, które ciepło otulają. Powietrza przesyconego treścią.

Za budynkami, za lotniskiem, chmury płonęły zmiennymi odcieniami gorących barw. Zaszło słońce, na ciemniejącym niebie pojawił się chudy croissant księżyca.

Wnętrze lotniska boleśnie uniwersalne i bezosobowe. Nudnie neutralne. Sztuczną jaskrawością męczące. Z udawanymi, nic nie znaczącymi akcentami kraju, w którym się jest.

Pożegnaliśmy beztroskie słońce. Zapachy morza i kojący rozgardiasz. Wino nad kolorowymi, zniszczonymi łódkami. Lekki rausz na popisanych murkach licznie zajmowanych przez młodzież miasta Bari. Włoska Apulia bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Zachwyciła. Pięknem i lekkością turystyki. Połączeniem luzu i bezpośredniości Wschodu z wygodami i ułatwieniami Zachodu. A włoskie jedzenie... Ach, jedzenie, tak po prostu - przepyszne. Bez zadęcia i bezpretensjonalnie. Zwyczajnie, a ze swojskim rozmachem nie przebierania w półśrodkach. Jakość daje smak. 
Już rozumiem, czemu dla jedzenia warto przyjechać do Włoch... 


Sangria - obowiązkowo!

a to wino już znamy...






A wcześniej Matera

a jeszcze wcześniej zimowa niedziela w Polignano a Mare...







































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.