Przejdź do głównej zawartości

Słowacja w czterech smakach (3): Niebiańskie przestworza i ostatnie hranolky

Z Ewą mówiłyśmy, że tak będzie wyglądał raj: wieczna wędrówka granią o poranku, rześkim i słonecznym, na Jagnięcy Szczyt. 
Wokół tańczyły chmury. Cisza. Piękniej być nie mogło.



W Tatrach Słowackich byłyśmy kilka dni.
Wpisałam w wyszukiwarkę "najtrudniejsze szlaki w Tatrach Słowackich" - i poszłyśmy tam, gdzie nas jeszcze nie było ;)

Pierwszego dnia Bystra Ławka ze Szczyrbskiego Jeziora.
















Załapałyśmy się wygłodniałe na ostatnie hranolky i hot-doga. Turystyczne stragany tuż po zachodzie słońca zamknięte.
Spałyśmy w namiocie na kempingu RIJO w Starej Leśnej. Zimno i wilgotno. 

Kolejnego dnia Polski Grzebień i Mała Wysoka ze Starego Smokowca. Chrapkę miałyśmy jeszcze na Rohatkę, ale mroczne popołudniowe chmury nas zniechęciły.
















Te kozice tak bardzo ucieszyły pana idącego przede mną. Zatrzymał się i czekał na mnie, żeby podzielić się radością. Jak dzieciak. :)


A tutaj rozmawiałyśmy o jaskiniach Janosika...




Lubię góry po godzinie 17. Pustoszeją. 
I jak na Rohaczach - ciepłe światło sierpniowego popołudnia...


Następna noc w namiocie - tym razem cieplej, bo nasz tymczasowy dom rozgrzał się słońcem przez cały dzień. :)

A nasz trzeci dzień deszczowy. Odpoczynkowy. Nawet msza niedzielna po słowacku w Tatrzańskiej Łomnicy. Kostol Panny Marie Nenebovzatej.
Przy śniadaniu i przeczekiwaniu deszczu opowieści o Koronie Tatr i szczytach zdobywanych nie po szlakach przez pozornego szwagra, który okazał się zupełnie szwagrem nie być.
Lubię te górskie spotkania i rozmowy. Górską wspólnotę.

Popołudniu ruszyłyśmy do znalezionej przez Ewę doliny z Zelenym Pleso.
I okazało się że to zdecydowanie najbardziej zachwycająca dolina w Tatrach. Strzał w dziesiątkę. Potężne wysokie góry na wyciągnięcie ręki. Niesamowite...










Spałyśmy w Chacie pri Zelenom Plese. Przeurocze schronisko, z mnóstwem zabawnych rysunków.
A rano słońce wschodziło dokładnie w takim miejscu, żeby móc je podziwiać gdy wstaje...

















Sławek, który był instruktorem wspinania dla grupy dwóch chłopców, opowiadał o Himalajach i tatrzańskiej wspinaczce. O Baranich Rogach, gdzie na kawę spotykała się dziewczyna i chłopak ze schronisk z dwóch różnych dolin. 
I przekonał nas, żeby o poranku ruszyć na Jagnięcy Szczyt zamiast na Wielką Świstówkę, jak wcześniej planowałyśmy. I to była doskonała decyzja.




















Zgubiłyśmy się wracając w tej mgle. Szukałyśmy powrotnej drogi po odgłosach ludzi...



Z każdym kolejnym spotkaniem z wysokimi Tatrami zakochuję się w nich coraz mocniej...

Eh, jak dobre są te górskie wspólne wędrówki... Rozmowy, rozkminy, górskie zwierzenia. Zachwyty zapierające dech. Przestrzenie przyprawiające o zawroty głowy. 


A wracając autem gdzieś na Podhalu Ewa zapoznała mnie z Matą


i  jeszcze więcej zdjęć z sierpniowych słowackich Tatr


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Na rynku Pan Kataryniarz, a w Łazienkach wiewiórki

9 - 11 października 2014 Czasem bywa i tak, że podróże same znajdują swoich podróżników... W taki właśnie sposób po zimowej Pradze przyszedł czas na jesienną eksplorację innych części Warszawy. Tym razem w zacnym pielęgniarskim gronie. ;) co prawda to firanka, a nie pranie... ale ile w niej uroku! i warszawskie pranie z prawdziwego zdarzenia a nawet takie prosto z rynku! sobotnie przedpołudnie w Łazienkach

Świnica. Jesteśmy mgłą

Ciepło krakowskiego wieczoru zaskoczyło. Tramwaje głośno mknęły po torach, samochody rozświetlały czerwcowe ciemności. Ciepło miasta, trochę lepkie i betonowe. To zupełnie inne powietrze od tego w górach: rześkiego i mglistego. Mgła była wszędzie. Otaczała z każdej strony. Wdzierała się we włosy, chłodziła ramiona, osiadała na powiekach.  Jakbyśmy wszyscy byli mgłą.