Przejdź do głównej zawartości

Słowacja w czterech smakach (1): zbawienny odpoczynek i pizza Colombiana

Nawet nie wiedziałam, że aż tak bardzo potrzebuję odpoczynku. Leniwego i biernego. 




Modry dom w Spišské Bystré.

Owoce małej czereśni jak ze wspomnień z wakacji u babci na wsi. Długie lipcowe dni. Hamak. Czytam "Emmę" Jane Austen.

Pojawia się dużo wakacyjnych wspomnień sprzed lat. Zapachy wsi, beztroski. Tak po prostu wakacji.

Rankami joga na zielonej trawie.

Ciepłe lipcowe dni. Wędrówki po Słowackim Raju. W przejrzystej wodzie dopływu Hornadu błyszczą jasne kamyczki. Jasnoróżowe paznokcie u stóp ciemnoskórej dziewczynki. Woda przyjemnie chłodzi spalone upalnym słońcem, zmęczone nogi.


 

Kwietna łąka pełna kolorów z obłędnym widokiem na Tatry.

Spacery po wsi, śmieszne indyki i zapachy z pól. Na obiady przepyszna pizza Colombiana.

Wieczorem palimy ognisko. Kiełbasy, kalarepa i papryka grzeją się nad ogniem. Słońce łagodnie chowa się za górami. Pięknie rozgwieżdżone niebo nocą.





A w przerwach od biernego odpoczynku...
Słowacki Raj: Piecky, Sucha Bela, Tomasovsky vyhlad i Przełom Hornadu.





























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Na rynku Pan Kataryniarz, a w Łazienkach wiewiórki

9 - 11 października 2014 Czasem bywa i tak, że podróże same znajdują swoich podróżników... W taki właśnie sposób po zimowej Pradze przyszedł czas na jesienną eksplorację innych części Warszawy. Tym razem w zacnym pielęgniarskim gronie. ;) co prawda to firanka, a nie pranie... ale ile w niej uroku! i warszawskie pranie z prawdziwego zdarzenia a nawet takie prosto z rynku! sobotnie przedpołudnie w Łazienkach

Świnica. Jesteśmy mgłą

Ciepło krakowskiego wieczoru zaskoczyło. Tramwaje głośno mknęły po torach, samochody rozświetlały czerwcowe ciemności. Ciepło miasta, trochę lepkie i betonowe. To zupełnie inne powietrze od tego w górach: rześkiego i mglistego. Mgła była wszędzie. Otaczała z każdej strony. Wdzierała się we włosy, chłodziła ramiona, osiadała na powiekach.  Jakbyśmy wszyscy byli mgłą.