Przejdź do głównej zawartości

Mierzeja Kurońska



Morze Rosji - w obwodzie kaliningradzkim:









Próbowałam uchwycić o co chodzi w obwodzie kaliningradzkim na filmie. W krótkich urywkach i migawkach. W otaczaniu się tą dziwną Rosją

Film specjalny, bo ze specjalnie skomponowaną muzyką przez BIASMEDIA PRODUCENT :)




I Litwa.

Na Mierzei Kurońskiej przekroczyliśmy granicę rosyjsko-litewską i tak trafiliśmy w miejsca zupełnie niezwykłe.
Na koniec świata i do azylu spokoju.








Niespodziewanie trafiliśmy do małej rybackiej wioski na Mierzei Kurońskiej. I zostaliśmy dłużej. Nida. Tuż za granicą z Rosją, przy przepięknych wydmach. Spacery po tych wydmach to mierzenie się z szalonym wiatrem. Z klimatem trochę jak z bieszczadzkich połonin. I rozległymi widokami. Potężne, wyprofilowane ławki gdzie można wygrzewać się w słońcu.

Mogłabym w tej Nidzie zostać dużo dłużej. Albo kiedyś tu wrócić. Na odpoczynek doskonały.























Wiatry, deszcze, zaraz słońce. Pogoda zmienna jak w kalejdoskopie. Ciągle było tuż po deszczu albo za chwilę miało zacząć padać.

Po horyzont płasko i widać zmienność chmur. Niesamowicie wygląda deszcz wylewający się w tych obłoków. Rozszarpane smugi. A po drugiej stronie łagodne białe baranki. Na przeciwko tęcza przez całe niebo, wychodzi prosto z krowiego pastwiska. A z tyłu groźne, ciemne masy na niebie.





Nida. Niskie, kolorowe domki. Bardzo skandynawsko. Swojsko. Małe sady i ogródeczki przy tych kolorowych, drewnianych domkach. Zarumienione jabłka na powykręcanych gałęziach. Znaki, kwiaty, wszystko takie małe i urocze.
Małe, spokojne życie toczy się.
I ten język litewski który ani trochę nie przypomina słowiańskiego. Skandynawskie nuty.




Serce moje zostało w tej spokojnej rybackiej wiosce... Takiego odpoczynku wtedy potrzebowałam, do czegoś takiego mnie ciągnęło...
Jak Manteigas w portugalskich górach albo Saint Martin de Belleville we francuskich Alpach. Jesienne podróże. Babie lato. Czas, kiedy zieleń nabiera ciepłych odcieni. Kojący spokój tego czasu...










Wcześniej Kaliningrad
a potem Kowno

więcej Litwy,
więcej Rosji


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.