Naszym sobotnim celem były góry srebrne, które podziwiałyśmy pierwszego dnia z Le Cochet.
Zaatakowałyśmy dwa szczyty. Za pierwszym razem wylądowałyśmy na słonecznym wylegiwaniu się w trawie, bo dalszą drogę przecięło nam głębokie urwisko. Na stadko owiec pod szczytem patrzyłyśmy więc z oddali. Drugi raz wpakowałyśmy się w taką stromiznę, że pozostało tylko zawrócić. Potężna biała skała którą widziałyśmy już z dołu z wyższej perspektywy robiła piorunujące wrażenie.
Było więc bez osiągnięcia celów, ale ciekawie. Dzień bardziej na luzie.
Słońce i złota jesień dopisywały w pełni.
20.10.2018
Późnym popołudniem podziwiałyśmy stada owiec spływające z gór.
I dzikie świnie z Les Priots na dokładkę. ;)
Komentarze
Prześlij komentarz