Przejdź do głównej zawartości

"W Porto piliśmy dużo porto."

październik 2015


tu niewątpliwie było pranie

A tu pranie jest. Choć dość specyficzne...


widok na rzekę Douro z Mostu Ponte Dom Luís I

Riberira




Prosto z brązowego notesu podróżnika:

30.10.2015
...wiele Porto wypiliśmy w porto... Lśniły uliczki Ribeiry, mokre od deszczu, odbijały światła latarni. Wąskie, kręte, pnące się w górę. Spływały po nich całe strumienie, wartko, po nieregularnych kamieniach. Labirynty całe, tajemne przejścia, zaklęte zaułki. Pranie schowane przed deszczem pod foliową płachtą. 

W byłym więzieniu - muzeum fotografii, m.in. zdjęcia z opuszczonych budynków: Madrit OFF. 

Dobre, portugalskie zupy i kremy warzywne. I Bardzo Miejscowa Knajpa, z rodzinną imprezą, serialem ponoć zabawnym - na ścianie nad niebieskim azulejos. Z babcią jedzącą biały ser z dżemem (moja babcia miała zwyczaj ser biały jeść z cukrem). Knajpka z przerażająco morskim menu, które tłumaczyliśmy nad naszym anonimowym porto. Dzień później, po wizycie w piwnicy Offley, byliśmy już w kwestii porto ekspertami. Jednak Porto Tawny lepsze od Porto Ruby, a porto białe okazało się być bardzo ciekawe.

Ostatni wieczór w Porto z iście azorskim wiatrem, z białą czekoladą, marchewkowym sokiem i widokiem na miasto. Na niebie wieczornym ptaki rozrzucone, jak papierowe, płaskie cienie. Psychodeliczne ich loty. A z mostu arcyciekawego-dwupoziomowego ludzie nad wodą Douro jak mrówki. Świetna sprawa - tak patrzeć z góry...






























Komentarze

  1. niech brązowy notesik zapełnia się bez końca.
    czytać, oglądać, przeżywać Twoje wspomnienia - moja dusza się raduje

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.