Przejdź do głównej zawartości

W szwajcarskim słońcu nad Renem...

21 - 23 listopada 2014

...czyli listopadowy weekend w Bazylei.

takie trochę jakby pranie szwajcarskie (to w oknie)

i nie-pranie, ale psychodela

i wspomniany Ren

W listopadzie do Bazylei - miasta na trójstyku granic (szwajcarskiej, francuskiej i niemieckiej) - trafia się kupując wiosną tani bilet lotniczy. Dzieję się to trochę przypadkiem i trochę bez głębokich nad tym przemyśleń. I potem nagle przychodzi ten tak odległy listopad razem z obawami o mrozy i wszelkie trudy tego późnojesiennego czasu... I wylatuje się nad krakowskie kłęby chmur i smogu - i okazuje się, że nad tym szarym kłębowiskiem wciąż istnieje słońce!

A potem ląduje się na pięknie słonecznej francuskiej ziemi, łapie się szwajcarskiego stopa (!) i włóczy się po bajkowych uliczkach urokliwej Bazylei...

za dnia

jak i w nocy


a tu w ratuszu


Tak więc nad Renem - cudowne słońce. Jesień jakaś cieplejsza i ciągle jeszcze tutaj złota. Urzeka wielopoziomowa zabudowa, drewniane okiennice. Ładne, zadbane miasto z tej Bazylei. I nawet najtańsze szwajcarskie piwo smakuje dobrze... z sokiem pomarańczowym.




zdj. Bartka





Bazylea - miasto pełne tramwajów (zielonych) i rowerów (przypiętych samych do siebie).


zdjęcie Bartka

I fontann tu całe mnóstwo!


świetna ruchoma fontanna!

przywodząca na myśl post-punkowy teatrzyk z Tallinna

I jeszcze wiele tu murali, jak i wszelkich ściennych malunków.

zdj. Bartka




W kościołach trudno znaleźć Najświętszy Sakrament... Są za to stoły z cukierniczkami (?!), surrealistyczne wystawy, próby koncertów...





Na ulicach pokaz stepowania, a w ratuszu magia akordeonowych melodii. Łuki nad drzwiami katedry bazylejskiej działają jak telefon z kubeczków po jogurtach, a bombki z witryn sklepowych są tu najdziwniejsze jakie widziałam.


witamy w świecie bombkowej psychodeli...
(zdj. B.)


"- patrz, kawałek pizzy!
- tam piwo!
- po lewej kolejka górska!"



Picasso...

...telefon z łuku w bazylejskiej katedrze...
(zdj. Gosi)

...i listopadowa szwajcarska poziomka!

całkiem przyjemna ta Bazylea...

a to już francuski wschód słońca
(zdj. B.)
po noclegu na lotnisku

i spacery po pobliskim Saint-Louis


(zdj. B.)





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Na rynku Pan Kataryniarz, a w Łazienkach wiewiórki

9 - 11 października 2014 Czasem bywa i tak, że podróże same znajdują swoich podróżników... W taki właśnie sposób po zimowej Pradze przyszedł czas na jesienną eksplorację innych części Warszawy. Tym razem w zacnym pielęgniarskim gronie. ;) co prawda to firanka, a nie pranie... ale ile w niej uroku! i warszawskie pranie z prawdziwego zdarzenia a nawet takie prosto z rynku! sobotnie przedpołudnie w Łazienkach

Świnica. Jesteśmy mgłą

Ciepło krakowskiego wieczoru zaskoczyło. Tramwaje głośno mknęły po torach, samochody rozświetlały czerwcowe ciemności. Ciepło miasta, trochę lepkie i betonowe. To zupełnie inne powietrze od tego w górach: rześkiego i mglistego. Mgła była wszędzie. Otaczała z każdej strony. Wdzierała się we włosy, chłodziła ramiona, osiadała na powiekach.  Jakbyśmy wszyscy byli mgłą.