Przejdź do głównej zawartości

Tam, gdzie czas żywi się wspomnieniem, a krowę spotkać łatwiej niż człowieka...

9 - 11 listopada 2014 r.





Pierwszy raz na serio w Beskidzie Niskim. W listopadzie. Cicho, pusto. Wyjątkowo. Niezwykły klimat, doskonały czas.







Te drzwi do wiosek, których nie ma...



Te stare, nie-zapomniane cmentarze z ogrodzeniem z drzew. Sztuczne kwiaty kontrastujące z tą zastałą, zawieszoną w czasie przeszłością. Z mgły wyłaniające się niespodziewanie leśne krzyże. Drewniane cerkwie schowane wśród gałęzi.





  




Listopadowość... Dzień jeszcze na dobre nie rozkleił zaspanych oczu, gdy już niskie słońce chyli się ku zachodowi.

Te wczesne listopadowe noce... Zatrważająco cichy las. Mroczne, mgliste ścieżki wśród nagich drzew. Ta cisza aż promieniuje... Tylko pojedyncze gałęzie skrzypią jak kolejne samotne drzwi do wymarłych wiosek.


Te zdziczałe sady. Wszędzie czające się kolorowe i szare kapliczki. Krzyże wrośnięte w drzewa, bezgłowy Jezus i Niebieskie Maryje...




Te łagodne, nieograniczone przestrzenie pogórków i łąk. Cudowny bezkres. Porozrzucane po pochyłych polach krowy, w dzień gapiące się na nielicznych ludzi, nocą pewnie marznące w listopadowym chłodzie...






Jeszcze wciąż płoną góry, płoną lasy w ten jesienny czas... A jednak to już wśród suchych gałęzi wiszą samotne żółte jabłuszka. Tajemnicze owoce tarniny, sympatycznie znana dzika róża.







Te niekończące się brody na rzece w Nieznajowej... 



Ta odjechana winda w Schronisku na Magurze Małastowskiej... :) I miauczące bezlitośnie do śniadania koty, od których wieczornych harców trudno było oderwać wzrok. I patriotycznymi śpiewami okraszona noc w Bacówce w Bartnem

wjeżdża kawa. jak w czeskim filmie.








Jak to mówią: Beskid Niski - listopadowemu sercu bliski!

















Komentarze

  1. Eech....Karolino. Znowu to zrobiłaś. Łzy popłynęły..ech.

    OdpowiedzUsuń
  2. Beskid Niski to miejsce magiczne. Czarci Gaj z takim określeniem tych zdziczałych sadów się spotkałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magiczne miejsce, to prawda... eh, marzy mi się wiosenne przemierzenie tych opuszczonych wsi na rowerze...
      Czarci Gaj - trafne. Zapamiętam ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.