Przejdź do głównej zawartości

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.

Po kilku latach trafiłam na tę książkę ponownie, i znowu zaczarowała.

"Szafa". Od niej zaczęła się moja znajomość z Olgą Tokarczuk.

Po Nagrodzie Nobla wróciłam do niej. I do tych trzech opowiadań, i do dalszego poznawania Tokarczuk.

"Dom dzienny, dom nocny"


W czerwcu wyrwaliśmy się w świat, po tygodniach wytrzymywania ograniczeń. Ruszyliśmy w Góry Sowie. Tokarczukowe okolice. Czytałam "Dom dzienny, dom nocny" i weszłam w ten klimat.


Szkatułkowy świat okolic Krajanowa. Szkatułkowość tych gór i dolin. Rzędziny, czyli odpowiednik literackiego Pietna, niby nisko w dole, ale okazuje się być wyżej niż dolina w której chwilę temu byliśmy... Stare wiadukty kolejowe w Srebrnej Górze. Bardzo wysokie, zaskakujące perspektywą na górę i dół. Co jesteśmy w dole, to okazuje się, że jednak w górze - dla kolejnych przestrzeni...





 

Góra Wszystkich Świętych obok Nowej Rudy. Wieża widokowa i zachód słońca. Czytam opowiadanie "Góra Wszystkich Świętych" z "Opowiadań bizarnych". W punkt. Ten zbiór jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych. 

Obfitość czerwca za lekką wieczorną mgłą.







Czerwone drogi. Błądzenie po wsiach i łąkach próbując znaleźć szlak "Literackich wędrówek z domu dziennego do domu nocnego". Szukanie wskazówek w książce. Na wyboistej drodze z Krajanowa złapała nas burza z gradem. Czerwona ziemia po deszczu. Czerwone rzeki błota.

Przedzieraliśmy się przez wysokie trawy, zarośnięte ścieżki. B. złapał dwa kleszcze. Odpoczynek na łące. Piękne widoki na Czechy i łagodne, zielone zbocza nad Krajanowem. Chmury malowały spektakl na niebie, skowronki szalały nad polami. Pusto. Tylko my i te dziwne miejsca.











"Dom dzienny, dom nocny"












Podobno w lipcu tego roku poprawiono oznakowanie szlaku. Tablica z mapą szlaku wisi na ścianie świetlicy w Krajanowie. Tutaj jest start. Podążać trzeba za żółtymi oznaczeniami.





















A tak było o zmierzchu w Pietnie (czyli w Rzędzinach):




I jeszcze kilka smaczków z Nowej Rudy. Miasta, które nas przygnębiło. Ale może wcale nie chciało.











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Na rynku Pan Kataryniarz, a w Łazienkach wiewiórki

9 - 11 października 2014 Czasem bywa i tak, że podróże same znajdują swoich podróżników... W taki właśnie sposób po zimowej Pradze przyszedł czas na jesienną eksplorację innych części Warszawy. Tym razem w zacnym pielęgniarskim gronie. ;) co prawda to firanka, a nie pranie... ale ile w niej uroku! i warszawskie pranie z prawdziwego zdarzenia a nawet takie prosto z rynku! sobotnie przedpołudnie w Łazienkach

Świnica. Jesteśmy mgłą

Ciepło krakowskiego wieczoru zaskoczyło. Tramwaje głośno mknęły po torach, samochody rozświetlały czerwcowe ciemności. Ciepło miasta, trochę lepkie i betonowe. To zupełnie inne powietrze od tego w górach: rześkiego i mglistego. Mgła była wszędzie. Otaczała z każdej strony. Wdzierała się we włosy, chłodziła ramiona, osiadała na powiekach.  Jakbyśmy wszyscy byli mgłą.