Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

Rezerwat dla gringo

Czyli dzielnica Miraflores w Limie, stolicy Peru. Ostrzegano nas przez niebezpieczeństwami czającymi się w Limie. Kradzieżami z bronią w ręku, nieoznakowanymi taksówkami wywożącymi niewiadomogdzie. Ale nie w Miraflores. Bezpieczne miejsce. Zieleń, palmy, ocean. Wieżowce, hostele, sklepy. Biegaliśmy w poranek wielkanocny wzdłuż klifów. Rozbudzający się dzień szybko zmierzał w stronę parnego upału. Zastanawiałam się - gdzie my jesteśmy? Sporo białych biegało. Specjalnie wyznaczone ścieżki dla rowerów. Czysto, schludnie, zielono. Żeby dbać o siebie trzeba mieć na to czas i pieniądze. Co to za miejsce na ziemi? Niby Lima, niby Ameryka Południowa - ale zupełnie inaczej. Kontrast Miraflores i innych miejsc w miastach które widzieliśmy w naszej podróży kuł w oczy. Bezpiecznie i ładnie jak w rezerwacie. Rezerwacie dla gringo.

Wielki Piątek w Arequipie, Niedziela Wielkanocna w Limie

Wielki Tydzień i Wielkanoc spędziliśmy w Peru. Poza bardzo intensywnym zwiedzaniem i podróżowaniem mogliśmy doświadczyć przeżyć tego czasu w szczególny sposób.

Sztuka współczesna latynoska

Wytrwale poszukiwałam Muzeum Sztuki Współczesnej w Ameryce Południowej. Najpierw pełna nadziei w boliwijskim La Paz . Dzięki długiej drodze do muzeum poznajemy nowe okolice miasta. Inne nieco jego oblicze. Robi się bardziej nowocześnie, pojawia się zieleń miejsca. Idziemy, idziemy... Nareszcie, jest. Numer przy ulicy odnaleziony. Pomiędzy sklepem adidasa a ulicznymi straganami z empanadas. Kolonialny budynek ze zdobieniami. Niebieski, lekko odrapany. 

Białe miasto

Arequipa.  Pierwszy oddech po intensywnych doznaniach latynoskiej podróży. Poza doświadczeniami miejscowych obchodów Triduum Paschalnego, w tym parafialnej Drogi Krzyżowej  ( film !), oraz spotkaniem z  autorem książki " Boliwia. Narzeczona, więzienie i cudze wesele " i jego narzeczoną ;) poszwędaliśmy się trochę po tym białym mieście.  Z wielkimi wulkanami w tle.

Winicunca - Tęczowa Góra

Montaña Winicunca.  Tęczowa góra.  M ontaña  de Siete Colores . Góra Siedmiu Kolorów. Moje wielkie marzenie - być tam, zobaczyć na własne oczy, doświadczyć... Pierwszy raz o tęczowych górach słyszałam przed podróżą do Chin . Z wycieczki do kolorowych gór Danxia (możecie poczytać o nich tutaj ) z żalem zrezygnowaliśmy ze względu na potężne odległości do pokonania...  Już wtedy obiło mi się o uszy, że w Ameryce Południowej też są tęczowe góry.  Kto by jednak przypuszczał, że za trzy lata od chińskiej podróży dotrzemy akurat do... Peru?! ;) Skoro jednak do Peru dotarliśmy, i to do Cuzco , skąd można zrobić jednodniową wycieczkę na Górę Siedmiu Kolorów... absolutnie nie można było takiej okazji odpuścić. ;)

Tarasy solne

Czyli Salineras de Maras.  Przywodziły na myśl tarasy ryżowe z Chin . A tu sól, nie ryż. A tu Peru, nie Chiny. O co chodzi?

Pępek świata

Cuzco. Baza wypadowa do Machu Picchu . Ale też bardzo urokliwe miasteczko. Historia Inków miesza się tu z hiszpańskim dziedzictwem. Zapraszam na spacer po "pępku świata Inków". ;)

Urbex w Andach

Na wieść, że wybieramy się do Peru, niemal zawsze padało pytanie: i co, zobaczycie Machu Picchu? Zobaczymy, no bo jak tu być w Peru i nie zwiedzić tych najsławniejszych ruin Ameryki Południowej. Machu Picchu. Piętnastowieczne miasto Inków. Miejsce wielu zagadek i mnóstwa zachwytów nad zmyślnością Inków. Istnieje wiele teorii, ale tajemnica szybkiego opuszczenia tego miejsca przez jego mieszkańców jest do dziś nieodgadniona. Więc to trochę jak taki dobrze zachowany urbex. ;) Z drogimi biletami wstępu i długą, długą drogą do pokonania...

Titikaka

Tafla wody błyskała odbiciami słońca. Chwile odpoczynku na pomoście. Nad lustrem wody na wysokości 3812 m n.p.m. Titikaka to najwyżej położone jezioro żeglowne świata.

Autobusem na pięciotysięcznik

...takie rzeczy tylko w Boliwii. ;) Czyli z  La Paz  na górę Chacaltaya. uwierzycie, że taki autobus wjechał krętą, wąską, kamienistą drogą nad przepaściami na wysokość 5300 m n.p.m.?

Spacerem po La Paz, kolejkami nad El Alto

La Paz skradło mi serce. Fascynujące, barwne, olbrzymie miasto wśród wysokich gór.

Największe kałuże świata

Na największym solnisku na świecie po porze deszczowej największe kałuże. A nad lustrzanym horyzontem wschodzi słońce.

Skały i lamy wśród pustkowi

Pomiędzy przepięknymi lagunami odbijającymi w wodzie ośnieżone szczyty i innymi atrakcjami (typu wspinaczka po rudych, ekspozycyjnych skałkach) jechaliśmy przez pustkowia.  Długa to była droga. Droga przez chyba wszystkie gatunki muzyki, głównie w wersji boliwijskiej.  Niekończące się przestrzenie. Co jakiś czas spotykaliśmy zamieszkujące te pustkowia zwierzęta. Nauczyłam się rozróżniać zabawne lamy od zgrabnych wikunii. (W Peru doszła do tego jeszcze umiejętność rozróżniania lamy od alpaki ;) ).

Laguny, gejzery i flamingi

Przez trzy dni widzieliśmy najpiękniejsze miejsca w życiu. Wycieczka po boliwijskim płaskowyżu Altiplano przebiła wszystko.

San Pedro de Atacama i Valle de la Luna

Ogrom przestrzeni. Posypały się wyobrażenia o pustyni jako nieskończonym piasku po horyzont. Atacama Doliny Księżycowej była górzysta, niepokorna, słona. Pierwsze miejsce w naszej podróży które zrobiło tak wielkie wrażenie. Potęga natury. Błądzące myśli o samotnej nocy w takim miejscu.

Biegiem przez Santiago de Chile

Przez stolicę Chile dosłownie przebiegliśmy. W biegu poszukiwaliśmy otwartego jeszcze kantoru. Bartek się cieszył, że wspólnie w czwórkę zrobiliśmy biegowy trening, kantor w końcu udało nam się odnaleźć i wymienić pieniądze, ale na planowane wejście na bardzo polecane wzgórze San Cristobal już nie zdążyliśmy.