Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2017

Dlaczego warto wybrać się w drogę?

Zakochałam się w rowerowych podróżach. Pierwszy raz - już na trzydniowej rowerowej majówce wzdłuż Wisły . Potem tliła się w głowie myśl o dłuższej rowerowej drodze. Do realizacji doszło w czerwcu 2017.  A dlaczego pojechaliśmy akurat w czerwcu? Bo to najdłuższe dni w roku. Te dni, w które zwykle czekało się na szkolnym boisku na upragnione wakacje. Te dni, w sesyjnej gorączce, w które trzeba było przyswoić wiedzę z wykładów z całego roku...  My w tym roku w czerwcu ruszyliśmy w drogę! ;) no i pranie z rowerowej podróży ;) Dlaczego warto wybrać się w drogę?

Impresje spod rosyjskiej granicy

granica... i tematycznie - obuwnicze pranie zza siatki ;) Rowerowy Szlak Green Velo wiedzie wzdłuż granic Polski. I to tych najciekawszych. Wschodnich. Granic z państwami, do których nie ma tak łatwego dostępu jak do krajów Unii Europejskiej. Ukraina, Białoruś, Rosja.  Już pierwszego dnia naszej rowerowej tułaczki doświadczyliśmy bliskości zamkniętej granicy.  Kawałek za Przemyślem, Budzyń. Jeden z pierwszych Miejsc Obsługi Rowerzystów na naszej drodze. Jakieś 1,5 km do granicy z Ukrainą. Rozpaliliśmy ogień na palniku kuchenki turystycznej, rozłożyliśmy nasz prowiant. Przekąsiliśmy co nieco. Błogi odpoczynek. Cisza, spokój, wokół lasy i jakieś domki. Przychodzą przyjaźnie nastawione kundelki, szare koty. Proszą o głaskanie. Pojawili się też panowie ze straży granicznej na motorach, zapytali co tutaj robimy. Jeden zaśmiał się, że wyglądamy przecież całkiem podobnie do rowerzystów na zdjęciach przy mapie Green Velo na MORze. No tak, jesteśmyprzecież tylko zwykły

Zdjęcia, których nie ma

Z rowerowej podróży mam takie kadry, których nie nadążyłam łapać obiektywem (wąskim – do niepełnej klatki wzięłam najlżejszy obiektyw: 50 mm. Te złapane kadry więc są dość... bliskie ). To będzie więc wyjątkowy wpis - bez zdjęć. Tekst o zdjęciach, których nie ma. Dotykanie cudzej codzienności.  Historie jakby podszyte stasiukową narracją. I to poczucie wolności, doświadczania życia... No to obrazki. Najpierw Przemyśl. Najchętniej zsiadłabym z roweru i robiła zdjęcia. Przed dworcem panowie taksówkarze.  Swojscy i mający obfitość czasu. Przywodzący na myśli tych  gruzińskich  mężczyzn, którzy cały dzień mogą spędzić na obradach o losach świata. Szczególnie w tak ciepłe dni, kiedy tym bardziej nie ma się gdzie spieszyć.  Jeden pan taksówkarz spod przemyskiego dworca stał przy swoim TAXI i moczył herbacianą torebkę we wrzątku w plastikowym kubku. I ten taksówkarz, i ta okolica dworca PKP w Przemyślu, i ta torebka herbaty w tym plastikowym kubku, i ta para unosząca się znad

Dymiący Wezuwiusz, starożytne Pompeje i chaotyczny Neapol

Dni robią się coraz krótsze, światu ubywa kolorów, a powietrze coraz bardziej nasyca się melancholią... Tradycyjnie w listopadzie polecieliśmy złapać trochę słońca przed zimą... :) Tym razem padło na Włochy . Bartek we Włoszech nie był nigdy, a ja tylko raz i tylko na chwilę - w Trieście przy granicy ze Słowenią . Celem naszego okołoweekendowego lotu był Neapol - który ponoć jest zupełnie inny od reszty włoskich miast... Trzeba więc jeszcze do Italii wrócić, i sprawdzić, czy rzeczywiście... reszta kraju nie tonie w śmieciach?!.. ;) włoskie miasteczka to skarbnica prania do fotografowania.. ;) pani opuszczała z balkonu różowe wiaderko na sznurku... ...pan na dole wpakował do niego zakupy - i wiaderko zostało wciągnięte na górę ;) Na Wezuwiusz pieszo?

Październik w górach

początek października, droga na Jaworzynę Krynicką Dzień Nauczyciela i wędrówka na Mogielicę w drodze na Ciemniak w imieniny Małgorzaty Bez dwóch zdań - najpiękniejsza pora roku w górach to jesień.  A październik to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc.  Zapraszam więc na fotograficzną wycieczkę po górach w tym przepięknym czasie polskiej złotej jesieni... :) Ale najpierw: obowiązkowa fotografia prania... z października sprzed dwóch lat ;) to urocze pranie (część prezentu ślubnego) czekało właśnie na ten moment.. ;) dzięki!