Przejdź do głównej zawartości

Na tej rudej Ukrainie... Świdowiec (Свидівець)

9-13.09.2013

Fotografie prania z tej wyprawy:




Zaczęło się dwa lata temu od tęsknych spojrzeń z naszych polskich Bieszczad za daleką, zieloną Ukrainą...  
"Kiedyś tam pojedziemy!"

schodząc z Halicza podczas parodniowej wędrówki z plecakiem, wrzesień 2011

I pojechaliśmy.


Teraz rozpoczęło się rwanym snem dworcowym i spóźnionym autobusem. 



Mimo wszystko nie do Wrocławia, a do Przemyśla z samego rana udało nam się dojechać.

Stamtąd busem do Medyki (Медика) i na własnych nogach przeszliśmy granicę polsko-ukraińską. Po drodze poznaliśmy sympatycznego człowieka, z którym przejechaliśmy się taksówką do Lwowa i który pomógł kupić nam bilety do miejscowości Kvasy (Кваси).
.

Codzienny, niezmienny rozkład połączeń przedstawia się następująco:

15:57 Lwów - Kvasy 23:07
1:24 Kvasy - Lwów 9:05

należy uważać, bo nie każde piwo w plastikowej butelce jest ukraińskim piwem... ;>

Kosztorys przejazdów ;) :

Autobubs Kraków-Przemyśl ok. 40 zł
Bus Przemyśl-Medyka 2 zł
Taxi ;) Szegini-Lwów 30 hrywien (ok. 12 zł)
Platzkarta Lwów-Kvasy i Jasina-Lwów razem chyba 70 hrywien (ok. 30 zł)
marszrutka Lwów-Szegini 24 hrywny (niecałe 10 zł)
pociąg Przemyśl-Kraków chyba coś koło 25 zł (studencki)


Podróż platzkartą i lądujemy w środku nocy w ciemnej, bezludnej miejscowości. Zaczyna lekko mżyć, by po chwili mógł rozpadać się całkiem konkretny deszcz. Idąc główną ulicą trafiamy na zielony szlak, a na nim na kawałek równej, błotnistej powierzchni - będącej polną drogą. W deszczu rozbijamy namioty, a w nocy każdy przejeżdżający niżej samochód zdaje się być tym, który właśnie zbliża się do naszego miejsca spoczynku. Rano zamiast deszczu wita nas mgła. Szybkie śniadanie na stojąco i ruszamy.


Sennie, pusto, mgliście. Mijamy drewniane domki. Kury, koń, żadnych ludzi.


Jest różnorodnie: jest i mglista wieś, i mgliste połoniny, mglisty "sad", mglisty bajkowy las...





Po drodze możemy podziwiać przede wszystkim różnorodność traw. Poznajemy trawy blade, jak i trawy intensywnie rude. Trawy subtelne, i trawy nachalne. Długie trawy układające się jak grzywa olbrzymiego lwa i pocieszne kępki traw - jak trawiaste jeże. I wytrwale wszechpanująca mgła...


Kiedyś okazuje się jednak, że poza mgłą istnieje także inny świat. Niespodziewanie ukazuje nam się niebieskie niebo! I robi się coraz ciekawiej...

zdjęcie wykonane przez Agę :)


zdj. Agi
 Chwilami klimat jak z Władcy Pierścieni...
Najwyższy szczyt Świdowca - Bliźnicę (Близниця) (1881) zdobywamy jednak we mgle. Uciekając przed wiatrem rozbijamy namioty za szczytem.

Baza Ludzi z Chmur (zdj. Agi)
polodowcowe jeziorka

 Przed wiatrem uciekają także chmury - i nastaje czas najpiękniejszego zachodu słońca... 

szczyt Bliźnicy

widok z Bliźnicy (zdj. Agi)

spektakl obłoków trwa



codziennie zachodzi tu słońce... i tak niewiele osób to kiedykolwiek widziało...


W takim życiu w drodze warunki dyktuje natura: pora dnia i nocy, pogoda. Gdy nastaje ciemność i robi się coraz chłodniej - trzeba iść spać, bo cóż innego można przez dłuższy czas robić. Człowiek staje się bardziej zależny od przyrody... I wychodzi mu to na dobre.


Wschód słońca nad morzem chmur także jest zachwycający.

nasz dom z widokiem na wschód




Beztrosko (jak dotąd nie spotkaliśmy żadnego człowieka) zostawiliśmy namioty pod Bliźnicą i ruszyliśmy lekkim krokiem przez grzbiety połonin.







To, że mgła okazała się jednak naszym wiernym towarzyszem pozwoliło bardziej docenić te chwile, gdy znikała i ukazywało się piękno ukraińskich połonin.

zdj. Agi


zdj. Agi
Źródełko (a nawet trzy!) odnaleźliśmy idąc od strony Czarnohory w kierunku zejścia do Drogobratu dołem - omijając grzbiet bodajże Stih (Стіг).







kolejny poranek - już bez zachwytów nad wschodem słońca

Idąc w stronę Jasiny (Ясіня) przechodzi się przez Drogobrat (Драгобрат) - miejscowość obecnie budowlaną, skąd odchodzą nieczynne wyciągi narciarskie.


taki wyciąg

W jedynym tam КАФЕ-БАР można się ogrzać i osuszyć, wypić pyszne grzane wino i karpacką herbatę, a i niewiele potrzeba aby zostać w tych okolicach na dłużej z koniem, czterema hektarami pola i Ukraińcem-budowlańcem... ;)



Po drodze spokojnie, sielsko, pagórkowato... Drewniane chaty z satelitą, życzliwi ludzie, zdziwione naszym widokiem zwierzęta, kamienie na linach elektrycznych...


podobno dzięki temu kamieniowi na linie podczas wiatru nie dochodzi do zwarcia


?!

Spotkaliśmy się z dużą otwartością, serdecznością i gościnnością ludzi z tamtejszych rejonów. Oni nieco bardziej rozumieli nasz polski niż my ich ukraiński, komunikacja w każdym razie była całkiem niezła.
W Jasieni udało nam się obejrzeć zabytkową cerkiew także od środka i przy okazji być odprowadzonymi na dworzec kolejowy. Wszystkich bardzo bawiło to, że jesteśmy w miejscowości po godzinie 17, a nasz pociąg odjeżdża stąd dopiero o 2 w nocy.



W przechadzkach po Jasieni towarzyszył nam chłopiec na rowerze, pies i zaciekawione spojrzenia miejscowych.




Mimo wieczornej integracji z pracownikami kolei ("jak tak na betonie przed dworcem można siedzieć?!") udało nam się trafić do naszego nocnego pociągu i na rano dotrzeć do Lwowa.




Lwów w remoncie
Po lwowskim spacerze wracaliśmy już mniej komfortową od naszego wcześniejszego "taxi" marszrutką (gdzie wszystkie okna muszą być szczelnie zamknięte, bo przecież można się przeziębić!) i z Przemyśla pociągiem do Krakowa...

rynek w Przemyślu

i przemyska (?) profilaktyczna kampania zdrowotna


Choć wielką radością jest móc się wykąpać po paru dniach wędrówki i cudownie jest spać w pościeli, to jednak tęsknota za przestrzenią ukraińskich połonin pozostaje...


Karolina

Komentarze

  1. Super relacja, czuje się jakbym tam był :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekaawe.. ;)
      widzisz, rozpowszechniam Twoją teorię o sensie kamienia na liniach elektrycznych ;)

      Usuń
  2. świetne zdjęcia! Miałem okazje trochę zwiedzać Ukraińskie góry ale na tak piękna mgłę nie trafiłem! Szacun dla nawigatora. Na UA oznakowania szlaków prawie brak a mgła to dodatkowy problem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki!
      nawigatorami właściwie byliśmy wszyscy wspólnie - każdy po trochu ;) akurat na Świdowcu nie tak łatwo się zgubić, od tamtego roku domalowano nowe szlaki, chyba jak na ukraińskie karpaty oznakowanie jest tam całkiem niezłe ;)

      które ukraińskie góry szczególnie polecasz? :)

      Usuń
  3. Milo znow zobaczyc poloniny Świdowca- ostatni lat tam bylam 12 lat temu. I jakos nie mielismy takiego szczescia do pogody jak wy!

    OdpowiedzUsuń
  4. A wogole to wspanialy pomysl z tymi zdjeciami prania z kazdego wyjazdu- ja to tez uwielbiam! i widok prania na tle krajobrazu- i zapach takich ubranek ktore wyschly na sloncu i wietrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszę się, że tak piszesz :)
      I że mam poparcie w podróżniczych zdjęciach prania ;D

      bo mój Bartek wciąż idei "fotografii prania" jako nazwy i motywu przewodniego bloga nie popiera ;)

      Usuń
  5. Ostatnie zdanie najprawdziwsze. Jak to jest, że czasem w górach myślisz, po co mi to było włóczyć się po górach w deszczu i zimnie. Ale zaraz po powrocie kombinujesz co by zrobić aby tam znów wrocić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chyba jakiś rodzaj uzależnienia... Górski nałóg. Ale jaki piękny! ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.