Przejdź do głównej zawartości

Barany pod Baranią Górą, czyli do czego może przydać się czekolada i pasta do zębów...

6-7 września 2014

A mieliśmy sobotnim, wrześniowym porankiem ruszyć prosto w Tatry... Skrupulatnie sprawdzane prognozy burzowej pogody nas jednak zniechęciły i tym sposobem prezentuję tutaj fotografie prania z Pietraszonki i Węgierskiej Górki:



I rzeczywiście: w drodze na Baranią Górę szło na burzę, szło na deszcz...




Tak więc wędrowaliśmy sobie pustym szlakiem czerwonym z Węgierskiej Górki na Baranią Górę, z przedburzowym niepokojem i chmarą nieznośnych owadów unoszących się w powietrzu.



"gdy palec wskazuje niebo,
 tylko głupiec patrzy na palec" ;)




Było cudownie przestrzennie, cicho i ciepło. Do czasu, gdy z oddali nie usłyszeliśmy odgłosów jakby... folkowej potańcówki? I zagrzmiało tuż nad naszymi głowami.


Zdecydowaliśmy się więc zejść z grani i kierować się w stronę muzyki... 
Zaczęło delikatnie kropić. Miałam wrażenie, że równo ze mną, nade mną idzie deszczowa chmura. Tak więc poprowadziłam pierwsze krople deszczu aż do niespodziewanie spotkanego stada owiec.



A za owcami stado ludzi - rozśpiewanych, roztańczonych, i w ludowych strojach, i z parasolkami, i piekących kiełbaski nad ogniskiem, i z bryndzą, i z podpiekanymi ziemniakami... Okazało się, że przypadkiem trafiliśmy na IV Pasterską Jesień w Kamesznicy.




niestety, ten cudowny środek transportu
nie jechał w naszą stronę


Nie załapaliśmy się już na strzyżenie owiec ani na transport ozdobionym wozem za traktorem, ale wspaniale posililiśmy się, przeczekaliśmy deszcz podziwiając tęczę i ruszyliśmy w kierunku Baraniej Góry.


I z wieży na szczycie widoki były...




I można dowiedzieć się dlaczego te wszystkie świerki takie tam łyse:

większa wersja do znalezienia tutaj

Potem minęliśmy paskudne schronisko pod Baranią Górą i wędrowaliśmy już prosto w stronę naszego noclegu w Chatce na Pietraszonce. Zachodziło słońce i chwile były ulotne.





W Chatce akurat mnóstwo ludzi. Spaliśmy więc na klaustrofobicznym, dusznym poddaszu kołysani do snu brzdękaniem na przyogniskowej gitarze. Wcześniej była najwyborniejsza wiśniówka Bartka, potężny koncert świerszczy i wspomnienia starej, dobrej muzyki z niedzielnych poranków w dzieciństwie... 


A ten wrześniowy, niedzielny poranek rozbudził się przepięknie słoneczny.


"ul"

Był plan na dłuższy powrót - prosto do Węgierskiej Górki. A wyszedł krótszy - do Kamesznicy. Stamtąd czekała nas więc mozolna droga wzdłuż asfaltu... lub próby łapania stopa. Na dobrą passę posililiśmy się jeszcze norweskim wafelkiem (niebywale drogim, jak to w Norwegii).


Mimo radosnego machania, naszych przyjaznych uśmiechów, patrzeniu prosto w oczy kierowcom i innym strategiom skutecznego autostopu nikt zbyt ochoczo się nie zatrzymywał. Dobrze byłoby więc napisać jakąś zachęcającą, autostopową kartkę - ale nie mieliśmy ani markera, ani flamastra, ani długopisu, ani nic... 


Po odrzuceniu pomysłu pisania własną krwią w ruch poszła zielonkawa pasta do zębów, wzbogacona po chwili o czekoladę. I już, zaraz, pierwszy samochód - i autostop działał! Dzięki kartonowi po ciastkach "Happy" spod zamkniętego sklepu i naszej niebywałej pomysłowości szybko dotarliśmy do Węgierskiej Górki. Najpierw zatrzymała się miła, miejscowa kobieta wybierająca się właśnie na ciąg dalszy festynu z okazji Pasterskiej Jesieni. Opowiadała, jak to jeszcze niedawno Barania Góra była zalesiona. Kolejny fragment drogi, już prosto do naszego celu, podwieźli nas sympatyczni goście wracający z rajdu samochodowego. A w aucie pachniało czekoladą z miętą z naszych "2 km"...



A w Węgierskiej Górce czekała na nas świetna informacja turystyczna - choć myśleliśmy wcześniej, że to basen (?).




I cudowny czas, leniwe odprężenie nad rzeką...





Tatry więc jeszcze trochę na nas poczekają...
tu więcej zdjęć z tego cudownego wrześniowego weekendu w Beskidzie Śląskim.

Karolina

Komentarze

  1. Delikatnie tylko zwracam uwagę, że schronisko na Przysłopie pod Baranią od 2-3 lat nie jest już wstrętne. Ma nowych najemców ... i naprawdę warto tam zajrzeć: http://podkoszulka.blogspot.com/2017/10/schronisko-przysop-pod-barania-gora.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, dobrze słyszeć o zmianach na lepsze ;)
      Kiedyś sprawdzę! ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Świnica. Jesteśmy mgłą

Ciepło krakowskiego wieczoru zaskoczyło. Tramwaje głośno mknęły po torach, samochody rozświetlały czerwcowe ciemności. Ciepło miasta, trochę lepkie i betonowe. To zupełnie inne powietrze od tego w górach: rześkiego i mglistego. Mgła była wszędzie. Otaczała z każdej strony. Wdzierała się we włosy, chłodziła ramiona, osiadała na powiekach.  Jakbyśmy wszyscy byli mgłą.