Przejdź do głównej zawartości

majowe oddechy

Maj pachnie pierwszą skoszoną trawą.
Wieczorem otula nabrzmiałą od słońca wonią kwiatów. Bzy i wszelkie kwitnące drzewa oszalałe. Zieleń co roku tak zaskakująco bujna i zielona. Bije po oczach kolor rzepaku, rozsadza nozdrza jego zapach w rowerowym pędzie. To, co się teraz dzieje... co to się wyprawia z tą przyrodą! Jak co roku nie mieści się w głowie. 

Życie jest pełne i obfite.
I nagle okazuje się, że rozwój jest zgodny z porządkiem świata. Rozwój jest tak po prostu naturalny i potrzebujący czasu. Wsadzone do ziemi i podlewane ziarenka kiełkują. Wyrastają z nich coraz dłuższe, żywo zielone pędy. Wiosną łatwiej o nadzieję i poczucie sensu. Kwitnącą wiosną prościej żyć niż szarą zimą. 

Majowe oddechy. Wdech na 1, 2, 3, 4, i wydech 1, 2, 3, 4, 5, 6... Wycisza. Joga relaksuje i satysfakcjonuje. Majowe odkrycia.



16 maja, 
rowerami przez Ojców, Dolinę Kobylańską i Bronowice












11 maja, 
"kąpiel leśna" ;) 
w lesie w Radziszowie









31 maja,
deszczowe bieganie po mokrym Lasku Wolskim









2 maja,
rowerami przez Ojców, Goszczę i Nową Hutę
















W maju okazało się, że przez trzy lata (od szlaku Green Velo
przejechałam na rowerze 5 tysięcy kilometrów :)





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.