Przejdź do głównej zawartości

W Mińsku z hokejową "championadą" w tle

10-12 maja 2014

Pranie prosto z Mińska:


i Limeryk z Mińska
Karolina O. & Bartłomiej M.

Zielona i czysta stolica Białorusi,
o "championadzie" w hokeju każdy wiedzieć musi.
Sierp, młot i żubra łatwo się znajduje.
Dziecięca korporacja nocleg oferuje,
rosyjskie słowa z ciebie wydusi.


Mińsk taki... (zdj. Bartka)
... i taki (zdj. B.)

...i inne jego oblicza widoczne z ziemniaczanej bulwy, zwanej też mińskim diamentem - czyli z dachu Białoruskiej Biblioteki Narodowej

(zdj. B.)


Tak, to prawda, że Mińsk przypomina Nową Hutę. Potężnych, socjalistycznych budynków jest tu w bród. Jest przewidywalnie szaro, ale bardzo przestrzennie. I niebywale czysto. I ładne klomby kwiatów. I sporo parkowej zieleni.

i wszędzie pełno milicjantów (zdj. B.)
o, w wesołym miasteczku też

Ale może milicjant za każdym rogiem był związany z trwającymi hokejowymi mistrzostwami? Być może.

Na co dzień w Mińsku praktycznie używany jest język rosyjski. Choć napisy wszelkie są podobno w języku ojczystym. Udało nam się jednak raz usłyszeć prawdziwy, białoruski język. W katolickim czerwonym kościele na kazaniu podczas polskiej mszy.

zdj. B.
Kościół św. św. Szymona i Heleny
na Placu Niepodległości (nieopodal pomniku Lenina)


W naszym odczuciu Białoruś to kraj paradoksów. Pobyt tutaj odsłania zaskakujące perspektywy postrzegania świata - widzianego ze strony Wschodu. Była to trochę podróż w przeszłość, a trochę w przyszłość...



W każdym białoruskim mieście, w którym byliśmy, spotkaliśmy pomnik Lenina. Jak inaczej mogło by być w samej stolicy?! Co ciekawe, na Placu Niepodległości nieopodal nieruchomego lidera partii bolszewików spokojnie stoi sobie też kościół katolicki (założony przez Polaka, Edwarda Woyniłłowicza, jego przedwcześnie zmarłe dzieci nosiły imiona Szymon i Helenka - takie też wezwanie ma ten kościół) - podobno to tutaj, w "czerwonym kościele", narodziła się białoruska opozycja.

pomnik...

...ulica...

...a i stacja metra Lenina też jest!
Ten Lenin, tu i tam sierp wraz z młotem, "wieczny ogień" na Placu Zwycięstwa, symbole, pomniki, rozmach... Duch socjalizmu unosi się nad Mińskiem.

kawałek cyrku

Plac Zwycięstwa

 A tu poniżej pomnik przedstawiający 53 róż na pamiątkę współczesnego, tragicznego wydarzenia:

zdj. B.
30 maja 1999 roku w czasie koncertu na wolnym powietrzu rozpętała się burza z gradem. Ludzie biegli aby schować się przed deszczem w podziemnym przejściu przy stacji metra "Niemiga" (Няміга). Schody były śliskie, niektórzy przewracali się, tłum i ścisk musiał być bardzo duży. Podczas tego zdarzenia zginęło 53 głównie młodych osób. Wielu poszkodowanych miało na ciele głębokie rany kłute - ślady po obcasach... Przerażająca, bezsensowna śmierć...

Innym smutnym pomnikiem jest ten na sztucznej Wyspie Łez - zwanej też Wyspą Męstwa i Smutku.
Jest to pomnik ku czci białoruskich żołnierzy poległych w Afganistanie, przedstawiający ich matki, bliskie osoby.




W Mińsku zjeździliśmy całe metro. (W Krakowie nie ma metra, więc każde miasto z tym rodzajem transportu jest atrakcyjne choćby dlatego, że właśnie linię metra ma). Z ciekawości, co zobaczymy na końcowych stacjach...

na jednej z nich zobaczyliśmy gwiazdy

Wszystkie cztery końcówki metra wyglądały mniej więcej tak:




Ach, zobaczyć coś, czego turyści (których poza tą hokejową "championadą" w Mińsku raczej nie ma) zwykle nie widzą... "Prowincję miasta"! Gdy już krańce metra nie były nam obce, okazało się, że Margerita (odnaleziona w ostatniej chwili na couchsurfingu) wywiozła nas jeszcze dalej - aż na obwodnicę Mińska. I spaliśmy tam w "kreatywnej szkole", na dywanie z ulicami jak ze szkolnej świetlicy, pomiędzy malutkimi, kolorowymi krzesełkami i tablicami do nauki angielskiego dla dzieci.

o, tak się spało! (zdj. B.)
Margerita miała Mamę-Artystkę i łysego kota (gdyby nie zamiałczał można by uznać go za skrzyżowanie szczura z małym psem).

oto i kot
dzięki Margericie dowiedzieliśmy się o istnieniu serii książek o rosyjskiej "Harry Potterce"

Ponieważ mieliśmy bilety na hokejowy mecz w Mińsk Arena - który otwierał przed nami wszelkie granice i ułatwiał bardzo wiele - jako wielcy fani hokeja (pomimo obejrzenia meczu na żywo nadal nie znam zasad tej gry) wybraliśmy się na rozgrywkę Łotwa-Finlandia.

najlepsze miejsce za grube tysiące białoruskich rubli
się działo! (zdj. B.)
żubr jest wszędzie (zdj. B.)
najciekawsze starcie: dwóch samochodów wyrównujących lód podczas przerwy meczu (zdj. B.)

Także i poza hokejową areną trudno było zapomnieć, jak wielkie sportowe święto właśnie trwa w stolicy Białorusi.

wszechobecny żubr skutecznie o tym przypominał. tutaj uroczo kontrastuje się z "bramą wjazdową" do miasta - tuż przy Dworcu Kolejowym

Poza jaskrawymi żubrami zewsząd wyglądały także pomarańczowe dziewiątki - jako że było tuż po Dniu Zwycięstwa, świętowanym tutaj 9 maja.

Plac Październikowy



Co podobało nam się w Mińsku?

Poza naszym ciekawym noclegiem, łysym kotem i rzeką Swisłocz wijącą się przez całe miasto, także...

zielone parki, a w nich ciekawe fontanny
Otwarte Wesołe Miasteczko w dużym parku. W słoneczną niedzielę pełne grajków, waty cukrowej, sielskiej atmosfery, śmiechu dzieci na różnego rodzaju karuzelach, wszelkich wesołomiasteczkowych atrakcji pełnych swoistego uroku "dawnych czasów".


spacery po slacku


W poniedziałek padał deszcz i park zupełnie opustoszał. Sprawiał wrażenie zapomnianego, z zagubionymi pośród bujnej zieleni starymi, zastałymi karuzelami. To zestawienie tworzyło niezły klimat.



I Białoruskie Muzeum Sztuki Współczesnej!

Celem była La Mora o której pisał Fizyk w podróży, ale za wskazówkami Margerity trafiliśmy gdzie indziej... ;) Niesamowicie padał deszcz, więc wśród wszelkich możliwości spędzenia czasu jakakolwiek przestrzeń z zadaszeniem bardzo kusiła.
Mi podobało się bardzo! 
(poniżej zdjęcia Bartka)







Mińsk zobaczyć warto - choćby dla nowego, wschodniego spojrzenia na europejski świat.

Z białoruskiej stolicy ruszyliśmy kolejową drogą na Brześć...

najlepszą platzkartą



Więcej zdjęć moich i Bartka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...