Przejdź do głównej zawartości

Pico, czyli wulkan na oceanie

październik 2015


pranie i "domy z wulkanu"
pranie i palmy!


22 października roku 2015 zdobyliśmy wspólnie najwyższy szczyt Portugalii.  
2351 m n. p. m. 
Wulkan Pico na azorskiej wyspie Pico.

takie widoki!

To coś zupełnie nowego i wyjątkowego... Z górskich wysokości widzieć... nie, nie inne góry. Nie wioski w dolinach. Nie wijące się strumyki. Nawet nie chorwackie czołgi. Ale... ocean! I inne okoliczne wyspy!




No ale, od początku...
Na początku były bilety do Lizbony. Bo nowe bezpośrednie połączenie i urodziny. Potem szereg Wielkich Życiowych Zdarzeń i Decyzji. Potem odkrycie, że jak już się jest w Lizbonie, to można polecieć na Azory.

zdj. ze strony www.mpk.krakow.pl



Nie, nie, nie te krakowskie Azory...

te portugalskie (wikipedia.pl)

I wyczytanie, że na Azorach znajduje się najwyższy szczyt Portugalii (choć niższy od polskich Rysów). Szczyt na wyspie. No więc... czemu by nie?... Może by tak...?


Chcesz dojechać do Lajes? Możesz skręcić w prawo. Albo w lewo. Bez znaczenia, i tak dojedziesz. W końcu jesteś na wyspie ;)

Były wątpliwości i obawy. Bo to w końcu październik. Strasznie wieje, jak to na wyspach. I w ogóle. A co, jeśli nie trafimy na dobrą pogodę? Będzie mgła, deszcz, a może i śnieg? Czemu by i nie śnieg, w końcu w takich na przykład Tatrach śnieżne październiki nikogo nie dziwią! A co, jeśli przez te parę zaledwie dni na Pico nie uda nam się wejść na wulkan? Czy to tak warto, ryzykować niepowodzenie?...




Zaryzykowaliśmy.
I wstrzeliliśmy się idealnie w piękny, słoneczny dzień - doskonały na zdobycie Ponta do Pico.



droga się kończy...

...ale dla nas dopiero się zaczyna! ;)

i w górę, za słupkami...

chwile na zachwyty

myśli o pokoju

języki lawy...

i już sam szczyt przed nami!
(i opcja noclegu tuż pod szczytem)

i nagroda za mozolną wspinaczkę

widoczna wyspa Faial

w oddali wyspa Sao Jorge

i ciąg dalszy wyspy Pico

i tak można sobie siedzieć, nad chmurami ;)


Wspaniale, niebywale wspaniale....

Na szczycie powstał limeryk do kolekcji Limeryków Korony Europy, rzecz jasna ;)


Góruje nad oceanem wulkan Pico.
O, potężna i śpiąca lawy fabryko!
Żegnamy liczne krowy na dole,
czarne skały depczemy w mozole.
Aż para bucha jak z płonącego tico!



Wulkaniczność wyspy jest wszechwidoczna.

w domach...

...w kościołach...
...tuż nad oceanem....


...i w uprawie... wina





murki z wulkanicznych skał, specjalnie układanych przez mieszkańców Pico....

... chronią winorośle przed wiatrem i słonym powietrzem znad oceanu

dziwne znaki drogowe to zapewne też pokłosie działalności wulkanicznej


Więcej zdjęć z Pico do zobaczenia tutaj.



buty wielorybnika

i dżem nad przepaścią





Komentarze

  1. Zdjęcia super. Czekam z niecierpliwością na zaproszenie na równie pasjonujący pokaz slajdów z kolejnych wojaży. Sośno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia super. Czekam z niecierpliwością na zaproszenie na równie pasjonujący pokaz slajdów z kolejnych wojaży. Sośno.

    OdpowiedzUsuń
  3. super! ile godzin idzie się na Pico? i jak się dostaliście na tą wyspę? ( i, co ważne, za ile?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tempem takim przeciętnym wchodzi się około 4 godzin :) dostaliśmy się na wyspę z wyspy Sao Miguel samolotem - a tam, również samolotem, prosto z Lizbony. Do Lizbony można dolecieć w miarę tanio liniami WizzAir np z Warszawy (można wyhaczyć dobre oferty, my lecieliśmy za około 200 zł), z Lizbony na Azory (można bezpośrednio też na samo Pico) najlepiej-najtaniej portugalskimi liniami SATA ( https://www.sata.pt/en ). My akurat lecieliśmy na Sao Miguel Ryanairem (ok 120 zł za bilet), z Sao Miguel na Pico już SATA (wyszło po 85 euro na osobę), wracaliśmy do Lizbony przez wyspę Terceira za 70 euro/osobę. Można poszperać, powyszukiwać, i da się z pewnością taniej tam dostać :) Wrażenia wspaniałe, polecam! Gdybyś miała więcej pytań - pytaj śmiało, chętnie odpowiem :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. super! ile godzin idzie się na Pico? i jak się dostaliście na tą wyspę? ( i, co ważne, za ile?)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.