Przejdź do głównej zawartości

Szkocka whisky i poznańskie koziołki

29.11 - 3.12.2014

Czyli kolejna (po Szwajcarii), późnojesienna "ucieczka do ciepłych krajów"... ;)

Oto i pranie prosto ze szkockiej stolicy:



I wspomnieniowe limeryki z pociągowego powrotu z Poznania:

Stojąc na stacji w pociągu w Rawiczu
w szkockich wspomnieniach nie odnajdziesz kiczu.
Na pustej gałęzi siedziała wrona
Edynburgiem ze wzgórza zachwycona.
(A nam trudno znaleźć rym do -iczu).

wrona (chyba?) i Edynburg (na pewno)


Stojąc na stacji w pociągu w Żmigrodzie
nie marzniemy już w poznańskim chłodzie.
Kaczka smaki czuje dziobem,
Edynburg zachwyca zamkowym grodem.
Po warzywach i kruszonce nie wiemy nic o głodzie.

ot, i zamek w Edynburgu



Najpierw jednak był mroźny...


I wędrówka śladami Jeżycjady!

dawne mieszkanie Pani Musierowicz,
jak i rodziny Żaków z "Szóstej klepki"

czyli "dom z wieżyczką"

i Roosevelta 5 rodziny Borejków!



z kasztanowcem na balkonie... :)

i uroczy, poznański rynek



z koziołkami w południe! ;)




W Poznaniu było wręcz przerażająco zimno. Pełni obaw lecieliśmy, bądź co bądź, na północ... Gdzie na szczęście okazało się, że temperatura spokojnie utrzymywała się powyżej zera, a i nawet szkockie słońce podczas naszej wizyty się pojawiało. :)

Najpierw było sobotnio-wieczorne, imprezowe i mżyste Glasgow, które nas nie zachwyciło.

ale most ładny
(zdj. Bartka)

a ten to się nawet ruszał! ;)
(zdj. Bartka)

(zdj. Jagi)

także tak...
(zdj. Jagi)

... i już w dzień

na dworcu autobusowym w Glasgow...

Po wspaniałym, couchsurfingowym noclegu ruszyliśmy do Edynburga. Gdzie zachwytów moc. :)

widok z Calton Hill


i na samym Calton Hill
(zdj. B.)

(zdj. B.)

(zdj. Bartka, z aparatu Jagi)

"tam jutro pójdziemy!" - zadecydowaliśmy
(zdj. B.)



cmentarz niedaleko Calton Hill
(zdj. B.)

no i kolejnego dnia poszliśmy.... na fantastyczne Arthur's Seat
(zdj. B.)

(zdj. B.)

(zdj. B.)

(zdj. B.)

(zdj. B.)



och, podobało mi się tam... baaardzo!


taka przepiękna góra z prawdziwego zdarzenia
w środku miasta... coś wspaniałego! :)




Najbardziej w szkockiej stolicy zachwyciła mnie właśnie ta zaprezentowana powyżej Góra Artura - Arthur's Seat. Ale i samo miasto jest zdecydowanie godne uwagi...

(zdj. B.)

Edynburg pełen jest tajemniczych,
wyjątkowo klimatycznych zaułków...
(zdj. B.)

podpisanych zaułków

ścienne malunki też są

psychodela także jest

i dwupiętrowe autobusy

i czerwone budki telefoniczne... pod zamkiem

i pan w szkockim kilcie
pod świąteczną karuzelą

i Elżbieta II - nie jedna ;)

...zielona coca-cola ze stewią...

jak i "tradycyjne", brytyjskie jedzenie ;)  

spod zamku widok na miasto i Arthur's Seat


wielopiętrowość Edynburga intryguje...



(zdj. B.)


A więcej zdjęć moich jak i Bartka tutaj.


(zdj. B.)



...tak się pije SZKOCKĄ whisky! ^^'
(zdjęcie, hm, Bartka - bo miał najdłuższą rękę - z aparatu Jagi)

Komentarze

  1. Fotografie, limeryki, Twoja krótka relacja zachęcają do tego, by na własne oczy zobaczyć te miejsca, wziąć plecak i wreszcie ruszyć dupsko.
    Natomiast dzięki podpisom pod zdjęciami
    uśmiecham się pod nosem (taka paralela)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Magdzinko :)
      Cieszę się na pośrednie bycie powodem uśmiechu pod Twoim nosem ;)

      A wziąć plecak i ruszyć dupsko warto zawsze! tak myślę

      Usuń
  2. Ale Wam zazdroszczę, no! :D Świetny wypad! :D
    Pozdrawiam, Ania z Imielina! :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam inspirowanie się! ;)
      Pozdrawiam także! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...