Przejdź do głównej zawartości

Błogi marcowy czas w przeuroczym mieście, gdzie Weronika postanowiła umrzeć

marzec 2014

Czyli pranie z Ljubljany:


no i buty

W księgarni śpiewał Iztok Mlakar, na fontannie obok nas przysiadł się skrzypek, a po spokojnych ulicach Lublany gęsto jeździli słoneczni rowerzyści.



Ljubljana, czyli ukochana...

Z wieży zamku roztaczał się cudowny widok na rozświetlone miasto: na czerwone dachy, błyszczącą w słońcu Lublanicę z jej licznymi mostami, a do tego wszystkiego pięknie widocznie góry w tle. I żeby było jeszcze urokliwiej z dołu dobiegała muzyka akordeonisty spod Trzech Mostów.







Włóczyłyśmy się beztrosko po stolicy Słowenii szukając jedzenia. Wiosna przychodzi tu wcześniej, a góry zewsząd doskonale widać - jak u nas w Zakopanem ;). Marcowy dzień sączył się leniwie. Nad klimatyczną uliczką wisiały buty i parasole, a rzeką płynęła wydra.









Znalazłyśmy w końcu miejsce, gdzie można było zjeść "coś regionalnego".


W środku przytulnie, na ścianach ciekawe zdjęcia i napisy. Zamówiłyśmy więc polecane przez kelnerkę bałkańskie danie... (i może to właśnie była pułapka: bałkańskie danie w nie-bałkańskiej Słowenii?...)

tak się nazywało

a tak wyglądało... 10 kiełbas z surową cebulą. Mimo całej sympatii do Bałkanów - nie polecam

Po tym obiedzie zgodnie postanowiłyśmy przejść na wegetarianizm.






o, tu siedziałyśmy sobie razem ze skrzypkiem

tu więcej zdjęć ze stolicy Słowenii i nie tylko

Jedyne, czego żałuję, to fakt, że o Metelkovej dowiedziałam się dopiero w drodze powrotnej z Lublany. 
(więc jest konkretny pretekst, żeby tam wrócić!)


Karolina

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.