Przejdź do głównej zawartości

Blade trawy, górskie chaty i zapach ziemi

styczeń-luty 2014

"Tej zimy mamy bardzo ładną wiosnę" powiedział właśnie pan w radiu.
No tak.


Beskidzkie pranie w lutym pachnące wiosną:



Parę górskich przechadzek w tym zawieszeniu między listopadem a marcem.




Babiogórski Park Narodowy. 
Lachowice.

Początkiem stycznia: drugie podejście do Chatki Adamy. Tym razem cel osiągnięty. ;)

oddział położniczo-ginekologiczny

Mili gospodarze. 
I "starzy wyjadacze turystyki górskiej" ze swoimi dziećmi i wyciągniętymi gdzieś z dna szafy piosenkami.



Niespokojne niebo. Wyblakłe kontrasty.
Wpuszczając w siebie powietrze. Świeże, pachnące ziemią. W tym czasie w bezczasie - szarym zawieszeniu między późną jesienią a wczesną wiosną. Ożywcze, pobudzające powietrze.



A nocą jakby z łańcucha urwany wiatr. Porywisty i gwałtowny, gotowy na wszystko.


4 dzień stycznia




Gdzieś na końcu świata, 
między Bieszczadami a Beskidem Niskim.


Druga edycja Karpackiej WOŚP w Chacie na Końcu Świata w Starym Łupkowie. Może do trzech razy sztuka - i za rok pojawi się tam ktoś poza nami.
Choć teraz wspaniale licytowaliśmy się we własnym towarzystwie. ;)

Niepowtarzalne opowieści z innych końców świata: Japonii (gdzie na dworcu tyle ludzi że aż głowa boli) i zapomnianego świata leśnych cmentarzy Beskidu Niskiego.

stary cmentarz w Starym Łupkowie (zdjęcie Bartka)


(zapiski z tuż po wtedy tam)

Było potrzeba: takiego spokoju, takiego zawieszenia w oderwaniu, takiego bezpośpiechu, takiego "tak po prostu bycia", takiego trwania w łagodnej ciszy. Czas sączący się leniwie.


   

W chatce na samym końcu świata, za oknem zimno i czasem pruszy śnieg. Cały domek z drewna i wszędzie pałętająca się zwierzęca sierść. Prosta możliwość prostego życia. Tak niewiele, a tak bardzo wystarczająco. Doskonale uzupełniająca urok tych chwil plumkająca gitara i refleksyjny śpiew nieznanych piosenek. O marzeniach, które przekażemy wnukom.





Lubię wyblakłe trawy,  sine niebo i całą tą listopadową melancholię świata - która w tym roku przedłużyła się aż do stycznia. I uparcie trwa dalej.




droga na koniec świata (zdj. Bartka)

Wędrówki w znane i nieznane. Idąc drogą zarastających torów, które od dawna nie widziały pociągu. Swojskie odludzie. Opuszczony świat.

Tak blisko dotykania życia. 


Zoja na torach i zdjęciu Bartka


zdj. Bartka

Niebo takie, że głowa mała. Z rozmachem rozrysowane mroczne chmury, pomiędzy nimi śmiałe, aż bezczelne w tym pustkowiu gwiazdy. O wiele, wiele częściej jesteśmy widziani przez dzikie zwierzęta, niż my sami je widujemy. A gwiazdozbiory aż same rwą się w oczy.


Całe piękno nocy na oścież otwarte.








Beskid Żywiecki.


To górski weekend w stylu: nigdy nie wiadomo co nas spotka. Tym razem zupełnie przypadkiem trafiliśmy na obrońców polsko-słowackich wilków i szkolenie o tropieniu dzikiej leśnej zwierzyny. Hoho!
Porządnie przeszkoleni jak odróżnić ślady wilka od psa tropiliśmy więc i my...


...po śladach na śniegu (ten widoczny na zdjęciu płat śniegu był jedynym, jaki spotkaliśmy) ...

...po śladach w błocie...

...po innych śladach - również


A chatka od całkiem niedawna prowadzona przez katowickie SKPB bardzo miła. Zdecydowanie godna polecenia!






Raczej zaludniony niż pusty Beskid Żywiecki w te lutowe dni pełne słońca był leniwie spokojny, bladymi trawami zachęcający.






z Redykalnego Wierchu w dole widoczni tropiciele ;)



+ nasz limeryk okolicznościowy:


 O tropicielach z Beskidu Żywieckiego
Karolina O. & Bartłomiej M.

Idąc po szlaku na Wierch Redykalny
główny cel mieli zgoła niebanalny.
Quady i brak śniegowej pogody
nie psuły im fantastycznej przygody:
tropiony po odchodach zwierz terytorialny.


no proszę!




Dobra, bardzo dobra ta wiosenna górska zima...


Karolina

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...