Przejdź do głównej zawartości

Poza światem

Ponad światem.
Upragniony oddech Tatrami. Wyczekany i wytęskniony.

Powrót na Orlą Perć po trzech latach. Zawrat i Kozia Przełęcz.


Potworne zmęczenie, ale też olbrzymia satysfakcja i szczęście.

Tegoroczne tatrzańskie lato rozpoczęte początkiem lipca z Ewą. ;)



Traska była taka:

Kuźnice - (żółtym szlakiem) Hala Gąsinicowa - Czarny Staw Gąsienicowy - Zawrat - Kozia Przełęcz - i powrót nad Czarny Staw Gąsienicowy, na Halę i do Kuźnic niebieskim szlakiem








Im wyżej byłyśmy, tym masywny Kościelec robił coraz mniejsze wrażenie... ;)



Całą drogę na Zawrat szedł z nami mężczyzna z wielkim bukietem czerwonych róż. To on nas mijał, to my wyprzedzałyśmy jego. O co chodzi, czemu idzie w wysokie góry z kwiatami, sam?! Zastanawiało nas to. Różne rozwiązania tej zagadki miałyśmy w głowach... Może chce się komuś oświadczyć, i dziewczyna wchodzi nad Zawrat od Pięciu Stawów, spotkają się na przełęczy i tam będą zaręczyny? ;)

Rozwikłanie tej tajemnicy było zaskakujące i urocze. Czerwone róże otrzymała... Matka Boska Zawratowa. ;) Pod samą przełęczą Zawrat, po prawej stronie w skale znajduje się niepozorna figurka Matki Boskiej. Może nawet bym jej nie zauważyła, gdyby nie nasz towarzysz drogi, który ozdabiał Maryjkę czerwonymi różami. ;)

Przełęcz Zawrat i początek jednokierunkowego szlaku Orlej Perci








Bycie na skalistej grani ponad światem... 

Z góry widać panoramę rozrzuconych po dolinach miejscowości. A z tych wszystkich wiosek i miast w dole doskonale widać Tatry. Zewsząd widać miejsce, gdzie właśnie jesteśmy. Miejsce, które przy dobrej pogodzie można zobaczyć nawet z Krakowa. Potężne, skaliste, fascynujące. Górujące nad światem.

Uwielbiam. Radość z bycia w wysokich górach, radość ze skalistej wspinaczki po Orlej Perci jest nie do podrobienia.












legendarna drabinka nad Kozią Przełęczą ;)




A schodząc... trochę Nowej Zelandii ;)










I obowiązkowe paprocie z drogi znad Czarnego Stawu Gąsienicowego ;)




Tam byłyśmy!!






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...

Psychizacja krajobrazu

Wrażenie pustki. Lodowaty wiatr, który rozpalał policzki. Kiedy wstrzymywał swą szaloną gonitwę nastawała zupełna Cisza. Biały bezkres. Wyłaniające się z mlecznego powietrza srogie, surowe skały. Kontrasty. Bieli śniegu z ciemną zielenią kosodrzewiny. Jaskrawych ubrań i plecaków z monotonią i stałością krajobrazu. Lodowato zimnych dłoni z gorącym zachwytem w sercu. Kontrasty. Lekki puch śniegu i siła górskich skał.

Literackie wędrówki z Olgą Tokarczuk

Wśród zakurzonych książek w osiedlowej bibliotece znalazłam cienki zbiór trzech opowiadań. Miałam jakieś 14 lat i dałam się porwać. Dziwny świat, metaforyczny i wciągający. Życie we wnętrzu - szafy, hotelu, gry. Można wejść, i wcale nie chce się wychodzić. Szkatułkowość świata.