Przejdź do głównej zawartości

Pole woodstockowe... w maju

Jadąc rowerem wzdłuż zachodniej granicy Polski (albo raczej: wschodniej granicy Niemiec ;) ) nie mogłam odpuścić sobie odwiedzenia okolic Kostrzyna nad Odrą. Już dawno ciekawiło mnie jak wygląda miejsce Przystanku Woodstock... bez Przystanku Woodstock. ;) 3 maja nadarzyła się ku temu doskonała okazja.



ze wzgórza ASP widok na Dużą Scenę ;)






Na Przystanku Woodstock byłam pięć razy. Duży sentyment mam do tych lipcowo-sierpniowych wyjazdów, podróży woodstockowymi pociągami lub stopem, fantastycznych ludzi, zupełnie niepodrabialnego klimatu Przystanku Woodstock. Mnóstwo ciekawych i dobrych wspomnień, pierwszy zachwyt tym miejscem i zachłyśnięcie się poczuciem wolności po zdanej maturze... ;) O tak, pierwszy woodstock wspomina się zawsze najlepiej. W 2010 roku nie było jeszcze tylu reklam, wioski Play, nie było polowego Lidla i na zakupy trzeba było chodzić hen, do Tesco, za to autobusy krwiodawstwa były na festiwalowym polu a nie kawałek za nim... Jakoś brud i kurz zupełnie nie przeszkadzał, jak i legendarne kolejki do śmierdzących toy-toyów. Koncerty i atmosfera miejsca robiły niesamowite wrażenie... Tak, kiedyś to był woodstock!.. ;)

Choć chyba czuję, że "wyrosłam" z woodstocku ;) i teraz już mnie tam nie ciągnie, jednak sentyment niewątpliwie pozostał.

zamiast woodstockowego błotka - sucha ziemia.. ;)


To, co zaskoczyło mnie na woodstockowym polu w maju, to jego wielkość. Aż nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy na miejscu... Dopiero po chwili zaczęłam łączyć kształty terenu z woodstockowymi miejscami. Przecierałam ze zdziwienia oczy chodząc po piaszczystych ścieżkach. Wszystko wydawało się tak blisko. Zapamiętane przestrzenie, które były rozległe i sporo czasu zajmowało przejście pomiędzy namiotami do celu, były bez porównania... mniejsze. Wyróżniała się asfaltowa droga, po której co chwila śmigały samochody i obeschnięte drzewo obwieszone butami, które podczas trwania Przystanku Woodstock jakoś zupełnie ginie w kolorowym chaosie festiwalu. W maju było zielono, pusto, i tak jakoś... zaskakująco zwyczajnie. ;)



wzgórze ASP



a tam chyba można dojść do Hare Kryszna ;)


Było to dla mnie naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie - zobaczyć woodstockowe pole poza woodstockiem. :)

W cieniu krzewów, po prawej stronie od Dużej Sceny ;) rowery odpoczywały, a my gotowaliśmy sobie polowy obiad na gazowej kuchence. Zaskoczyło mnie to, że co chwilę po asfalcie przejeżdżały samochody, motory, rowery. Ludzie zatrzymywali się i robili zdjęcia. Nie pomyślałabym, że to miejsce jest aż tak popularne, że tyle osób wpadło na ten sam pomysł, co ja. ;) Być może tak duży ruch miał związek z wolnym, słonecznym dniem 3 maja. ;)


Żadnego namiotu na woodstockowym polu w maju jeszcze nie znaleźliśmy... :)




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...