Przejdź do głównej zawartości

Pałac w Szczekocinach

Mam takie zdjęcie z dzieciństwa gdzie razem z kuzynkami wychylamy się zza grubych kolumn pałacu. 
Pałacu, gdzie moja mama chodziła do szkoły.
Lekka mgła wspomnień sprzed lat. Przymykam oczy i widzę. Letnie sukienki. Popołudniowa wyprawa do Szczekocin. Ciepły, wakacyjny dzień. Pewnie niedziela. Zieleń parku. Tajemnicze zakamarki. Wspomnienia zapachów lata. Niedzielny smak lodów z rynku w Szczekocinach. Wtedy gałka lodów kosztowała 80 groszy. Jagodowe na śmietance smakują nadal tak samo niepodrabialnie, sprawdzałam. Tylko ceny już inne. 


Chciałam zobaczyć te kolumny ze zdjęcia. Ten tajemniczy pałac i park ze wspomnień i historii rodzinnych.
Pewnego szarego, marcowego dnia przy okazji wizyty u rodziny na wsi odwiedziliśmy opuszczony i zaniedbany Pałac Dembińskich w Szczekocinach. 










































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...