Przejdź do głównej zawartości

Wietrzenie mózgu w Rumunii

wrzesień 2015

Autostopem do Rumunii... 
Taka nierealna na podróż. Wydarzyła się gdzieś Pomiędzy. Wcisnęła się w krótki czas na oddech. Niepokojem podszyta. Niby przecież planowana, i to od dawna, terminowo przekładana - stąd może aż dziw, że w końcu rzeczywiście była. 

Trochę wciąż nie do uwierzenia, że miała miejsce. 


zdjęcie rumuńskiego pranie jednak jest
- czyli podróż rzeczywiście się odbyła... ;)






 Wszystkie zdjęcia z gwiazdką (taką: *) 
są autorstwa znakomitej pani fotograf Jagody :)




Kiedy zaczyna się być w Drodze?


*

*

*




Gdy rzeczy (prze)życia bieżącego tak zaprzątają głowę, że nie ma w niej miejsca na inne rozmyślania. Gdy nie wiadomo gdzie dziś będzie się spać. Gdy niewiadoma jest ciągle z przodu. Gdy może wydarzyć się Wszystko. 





Wąwóz, szumiący potok, ciemne jaskinie i wiszące mosty. I nagle odsłoniła się wielka, słoneczna polana pełna rozsianych po niej owiec. Było najpiękniej jak być mogło. Zdobywałyśmy własną górę idąc po prostu przed siebie. Jej szczyt tylko dla nas. I czas był - tylko dla nas. Płynął sobie ten czas, a my mogłyśmy po prostu być. Przestrzenie szerokie, horyzont daleko. W zasięgu wzroku trzy stada owiec. Obserwowałyśmy owcze migracje po zielonych prostokątach łąk. Jak z bajki wijąca się rzeka otoczona kępkami drzew. Miasteczko z białą wieżą wśród pudełek budynków. Pola układające się pasmami hen, hen, w dal. Tak jasno, błogo, spokojnie. Taki cudny pierwszy dzień jesieni. Można było milczeć, można było rozmawiać, można było po prostu być. Cieszyć się istnieniem. Odpocząć całą sobą z tym łagodnym widokiem na Świat. 


*








*





Pierwszą noc jesieni spędziłyśmy na pagórku, z widokiem na dumne skały. Na uboczu. Z gwieździstym niebem nad sobą i niepokojącymi odgłosami "kradzionego drzewa" gdzieś w zaroślach. 


*




Na kolorowym, wesołym cmentarzu było dość smutno. Padał deszcz, to mżył, to zacinał. Wilgotno, siąpiasto. Świat rumuńskich wiosek poddał się jesiennej aurze. 



*

*



*

*

*

Oj, był tam klimat. Poza cmentarzem biletowanym, gdzie tych kolorowych grobów całe zatrzęsienie, jest też cmentarz niebiletowany. Za wioską, na uboczu, z psami śpiącymi na grobach. 
Pogoda bardzo wpisywała się w nastrój na cmentarne wędrówki.







*

*


Autostop samą swą istotą ubarwia podróż. Machając ręką przy drodze wchodzi się w Zdarzenia, które po prostu zaczynają się toczyć. Same się dziać, jedne po drugich. Jednocześnie wszystko jest zupełnie normalne i mało co dziwi. To dlatego, że wsiadając do obcego auta i wchodząc do cudzego świata jednocześnie wychodzi się z własnych codziennych schematów. Czasem ze strefy komfortu się wychodzi właśnie, a czasem wprost w nią można wejść - z dużą ulgą i przemoczonymi ubraniami.


Turda

Turda

Sighisoara

Sighisoara

Turda

Sighisoara

Sighisoara



I jeszcze krótka historia wydostawania się z miasta Sighisoara...




... a wszystko kończy się tuż pod sceną
na festiwalu w Baia Mare ;)




Przypominam, że wszystkie zdjęcia z gwiazdką (taką: *) 
są autorstwa znakomitej pani fotograf Jagody :)




*


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...