Przejdź do głównej zawartości

[krótka wstawka kulinarna] prawdziwa polska CZURCZCHELA! czyli gruzińskie smaki z Albigowej ;)

myśląc o lipcu, 
działając w październiku 2014 r.

Ponieważ pranie być musi - no to październikowe krakowskie, proszę:

pranie okołodworcowe

i wiatraczek - bo taki ładny

Będąc w Gruzji oczywiście próbowałyśmy ichniejszych sławnych gruzińskich snikersów, czyli czurczcheli. To orzechy zatopione w winogronowym syropie. Smak... hmm, jedyny w swoim rodzaju ;). Bardzo chciałyśmy przywieźć je do Polski jako pamiątki-ciekawostki dla  rodziny i znajomych, niestety nie udało już nam się ich nabyć tuż przed powrotem.

na targu w Kutaisi

Dlatego też...

Jagoda stworzyła polskie odpowiedniki gruzińskich czurczcheli! Bazując na tym przepisie (autorstwa poznanego jesienią w Gorczańskiej Chacie chatkowego :) ), wykorzystując swą kreatywność i rodzime, albigowskie dobra... Powstały takie oto cuda:




Prawdziwe włoskie orzechy, prawdziwy syrop winogronowy, a przede wszystkim: prawdziwy cukierniczy talent! ;) Smak - wspaniaaaały... Miałyśmy okazję ich kosztować podczas błogiego podkarpackiego wypadu. Według mnie te albigowskie czurczchelle wypadają nawet lepiej od tych gruzińskich... ;)

okolice Kazbegi

okolice Albigowej

i Jagoda ;)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tatry nie pytają, Tatry przyjmują

Kościelec w sierpniu. W czwartek. Rozległe przestrzenie gór. Znajomo, w Wysokich Tatrach jak w domu. Wróciłam na Kościelec po czterech latach. Ponowne samotne wejście. Nabrzmiały sierpień, rozkwitły halą na fioletowo. Chmury wiszą na niebie.  Podsłuchuję ludzi, słucham Maanamu. Czekam aż coś mnie zahaczy. Przeżywam. Doznaję. Istnieję. Różne ludzkie światy. Wchodzę, słucham, mijam. Gdziekolwiek wyjedziesz - spotkasz tam samą siebie.

Wzdłuż nadbałtyckich krajów: Litwa-Łotwa-Estonia i ich stolice

6-19.08.2013 Wileńskie pranie: Cudowna, leniwa podróż przez nabałtyckie kraje... Wiele wrażeń, odkryć i mnóstwo radości. widok spod wieży Giedymina na stare miasto Wilna (zdj. Bartka) Na początek opowieści parę praktycznych informacji...

Nad Bergen zbierają się chmury...

29-30 sierpnia 2014 Co nie jest tam rzadkim zjawiskiem. Morze granatowieje, a wiatr pachnie wyczekiwaniem.   I już po chwili  rozkwitają parasole, mokną drewniane uliczki Bryggen . Nic więc dziwnego, że o pranie prosto z Bergen trudno... ;) Pozostaje więc zaprezentować pranie z norweskiego Voss : W Voss, po dłuuugim wyczekiwaniu, zatrzymała się dla nas przemiła pani, typowo po norwesku ceniąca bliski kontakt z dziką naturą, szczęśliwie dla nas jadąca prosto do Bergen. Namiot rozbiliśmy w lesie na górze Fløyen , nieopodal farmy trolli i platformy widokowej. Wieczorem więc do nasycenia oczu można było wpatrywać się w miasto malowane światłem na wodzie ...